– Piłka ręczna to całe moje życie. Urodziłem się po to, by w nią grać – mówi Mariusz Jurasik, wicemistrz świata, który rozpoczynał wielką karierę w Kielcach. Reprezentant Polski po zakończeniu sportowej kariery chce osiąść w tym mieście – pisze w „Echu Dnia”. Paweł Kotwica.
Jeśli pochodzi się z miejscowości o nazwie Sława, to poniekąd jest się skazanym na sukces. Popularny Józek", zanim doszedł do tego, że chce być szczypiomistą, nie stronił od innych dyscyplin. Zanim zaczął grać w piłkę ręczną w podstawówce w Sławie – miasteczku w województwie lubuskim gnał jak każdy chłopak w piłkę nożną. Jako bramkarz trafił nawet do reprezentacji województwa. Lubił też koszykówkę.
Zawsze lubił walczyć
Potem poszedł do zielonogórskiej „samochodówki" i do klubu Zryw, a gdy po roku jego rodzina przeprowadziła się ze Sławy do Żagania, przeniósł się do tamtejszego mechanika", wkrótce został zawodnikiem klubu Sobieski, który występował w trzeciej lidze.
– I tak grałem sobie w trzeciej lidze. Przez pierwsze dwa lata nie byłem wybijającym się zawodnikiem. Aż na jednym z meczów pojawił się trener Giennadij Kamielin, który wtedy był szkoleniowcem I Migowego Chrobrego Głogów i często jeździł po różnych mieścinach w poszukiwaniu talentów. Potrzebował człowieka na prawe rozegranie, a ja akurat grałem na tej pozycji. Spodobała mu się moja gra i zaproponował mi przejście do Chrobrego. Marzyłem już wtedy, żeby być zawodowym graczem i wystąpić kiedyś w pierwszej lidze, a to mógł być duży krok w tym kierunku. Wszystko było już praktycznie załatwione, miałem w Głogowie zaklepane" szkołę, internat i nagle trenera Kamielina zwolniono. Kontakt urwał się na rok – wspominał potem Mariusz.
Aż wreszcie w marcu 1996 roku w siedzibie Sobieskiego zadzwonił telefon. Dzwonił Kamielin, który trenował wtedy kielecką Iskrę. Mariusz spodziewał się telefonu zewsząd, tylko nie z Kielc. Nadzieje na przejście do lepszego klubu odżyły. Nie zastanawiał się, tylko od razu przyjechał na testy, które jednak nie wypadły rewelacyjne.
Techniczne zero
– Byłem technicznym zerem, nie umiałem nawet prawidłowo upadać. Kamielin uparł się jednak, że coś ze mnie będzie i Iskra kupiła mnie za całe 8 tysięcy złotych – śmieje się zawodnik.
Kamielin chciał z rozgrywającego Jurasika zrobić skrzydłowego. -Na początku szło strasznie ciężko. Przez pół roku nie mogłem na treningu rzucić gola. Wyskakiwałem w górę, a tu nie ma gdzie rzucić, przy rzucie z ostrego kąta bramkarz zasłania całą bramkę. W końcu się nauczyłem, poprawiłem technikę. Podpatrywałem przede wszystkim Roberta Nowakowskiego, który grał na przeciwległym skrzydle. Zacząłem podglądać jego wkrętkf’ i przerobiłem je na swój sposób. Potem wypadki potoczyły się błyskawicznie. Już wiosną 1997 roku trafił do kadry młodzieżowej, zdobywając z nią czwarte miejsce na mistrzostwach świata w Turcji, a jesienią grał już w pierwszej reprezentacji przeciwko czołowej drużynie świata, Szwecji. Miał 21 lat.
Dom pod Kielcami
”Józek" zawsze podkreśla, że najlepiej czuje się w Kielcach. – Mój kontrakt z Kronau obowiązuje do 2009 roku. Może jeszcze się coś zmieni, bo w życiu czasem trudno coś dokładnie zaplanować, ale po wygaśnięciu umowy chcę wrócić do Polski, do Kielc, tu zakończyć karierę – deklaruje wicemistrz świata.
Jurasikowie marzą o tym. żeby mieć dom pod Kiecami. Do zakupu gruntu w pobliżu Strawczyna namawia ich piosenkarz Andrzej "Piasek" Piaseczny, przyjaciel rodziny Jurasików, który chciałby mieć ich za sąsiadów. Ale do tego jeszcze daleka droga.
Więcej czytaj w „Echu Dnia”