Mam strasznego pecha: dwa lata temu nie pojechałam na mistrzostwa świata do Rosji z powodu kontuzji kolana, rok temu przed mistrzostwami Europy złamałam palec, a teraz znów boli mnie kolano. Największe imprezy zawsze oglądam w telewizji – żali się „Przeglądowi Sportowemu” największa wojowniczka w kadrze, Iwona Niedźwiedź-Cecotka. I przekonuje, że na środku rozegrania w ataku zastąpi ją Karolina Kudłacz.
– Martwię się tylko, że nie będę mogła wspomóc dziewczyn w obronie. Wyjaśniam: one potrafią bronić, ale nie ma w nich agresji, dzięki której chłopcy wywalczyli wicemistrzostwo świata. A na boisku trzeba działać w myśl hasła „zabij, ale zrób co trzeba!” – tłumaczy.
Braku rozgrywającej duńskiego Aarhus nie może przeboleć trener reprezentacji Polski Zenon Łakomy. – To ogromna strata, bo każdy szkoleniowiec chciałby mieć w składzie zawodniczkę tak wysokiej klasy. Gra w najsilniejszej lidze Europy, jest też przywódcą mojego zespołu. Kiedy trzeba krzyknie na koleżanki, ustawi je na parkiecie i gra się lepiej układa -opowiada trener biało-czerwonych, dodając: – Iwona jest tak zawzięta, że zagrałaby nawet na jednej nodze. Nigdy nie należy jednak ryzykować, bo nie wybaczyłbym sobie, gdyby już w pierwszym meczu mistrzostw jej uraz się pogłębił i jego leczenie potrwałoby kilka miesięcy dłużej.
– Jestem wściekła na duńskich lekarzy – mówi Niedźwiedź-Cecotka. – Po długotrwałych badaniach stwierdzono, że przyczyną bólu są mikrourazy kości. Nie chcę nikogo oskarżać, ale w Polsce szybciej zostałabym skierowana na zabieg operacyjny i być może trenowałabym teraz na zgrupowaniu kadry. W Danii zdecydowano się jednak na leczenie środkami farmakologicznymi. Niewykluczone jednak, że za dwa tygodnie i tak będę miała robioną artroskopię.
Liderka naszej kadry oczywiście wierzy, że bez niej dziewczyny także powalczą o miejsce dające nam udział w turniejach kwalifikacyjnych do igrzysk olimpijskich. – Co mi innego pozostało – martwi się.