Polska przegrała w Zamościu z Ukrainą 33:34 (12:19) w drugim spotkaniu towarzyskim. Obie ekipy przygotowują się do kwalifikacyjnych spotkań play off MŚ 2007 kobiet we Francji. Polki przegrywały już 10 bramkami. Po szaleńczym pościgu wyrównały na 31:31. Potem na bramki rywalek Polki dwukrotnie odpowiadały trafieniami. Karolina Kudłacz na 40 sek przed końcem meczu przestrzeliła rzut karny.
W składzie polskiego zespołu, w porównaniu do niedzielnego meczu, zaszły trzy zmiany. Na koło zamiast Moniki Marzec została wyznaczona Marta Goraj, a bramki miały strzec Iwona Łącz i Sabina Kubisztal (za Magdę Chemicz i Małgorzatę Sadowską).
Początek spotkania był wyrównany. Obie strony prześcigały się w robieniu sobie „prezentów” w postaci niecelnych podań, rzutów w aut itp. W 8 min było 5:3 dla Ukrainek. W tym okresie jedynie Dorota Malczewska wpisała się na listę strzelczyń zespołu gospodarzy. Polki podobnie jak dzień wcześniej miały duże problemy z zastopowaniem Oleny Cynicy (połowę z 10 bramek zdobyła do przerwy), która większość goli zdobywała z drugiej linii. Niestety tej klasy zawodniczki – obdarzonej tak dobrym rzutem z dystansu – nie ma w składzie reprezentacji Polski.
Stopniowo z każdą minutą zaczęła się uwidaczniać przewaga Ukrainek. Na ich 2-3 bramki podopieczne Zenona Łakomego odpowiadały jednym trafieniem. Przy stanie 7:12 za Łącz między słupki weszła Kubisztal. Kolejne zmiany wśród Polek nie odmieniły obrazy gry. W poczynaniach Polek za dużo było chaosu i nieprzemyślanych akcji. W przeciwnym obozie dobrze w bramce spisywała się Wiktoria Tymoszenkowa, a defensywa rywalek w tym okresie rzadko popełniała błędy.
Godny odnotowania był doping miejscowej publiczności, która zagrzewała białoczerwone do walki. Długo nic nie zapowiadało, że w zamojskiej hali kibice będą świadkami dużych emocji. W 34 min tablica sygnalizowała bowiem wynik 23:13 dla zespołu przyjezdnego. Ukrainki rozprężyły się wysokim prowadzeniem. Z drugiej strony determinacja Polek – walka o każdą piłkę – spowodowała, że przewaga drużyny Leonida Ratnera zaczęła szybko maleć.
Białoczerwone zaczęły grać piłkę bardziej urozmaiconą, szybką i co ważne nieprzewidywalną dla przeciwniczek. Akcje skrzydłami skutecznie kończyła Małagorzata Majerek, karne dobrze egzekwowała Malczewaka i przełamała się w końcu Karolina Kudłacz. Po jednym z jej zagrań sędziowie wskazali na 7 metr. Malczewska mogła doprowadzić do remisu (30:31). Wprowadzona kilka minut wcześniej bramkarka nr 3 Ukrainy (Natalia Dibrowa) spisała się bez zarzutu. W następnej akcji była już bezradna po strzale Ewy Damięckiej. Potem jeszcze dwukrotnie notowano remis. Kudłacz nie wykorzystała jednak karnego, a polska ekipa miała pretensje do pracy sędziów stolikowych. Ostatecznie ze zwycięstwa cieszyły się rywalki. Dwumeczowa konfrontacja z Ukrainą pozostała nierozstrzygnięta.
Powiedzieli po meczu:
Zenona Łakomy: Pierwsza połowa to znakomity popis gry zespołu ukraińskiego. Grały naprawdę praktycznie bezbłędnie. Miały poparcie w dobrze broniącej bramkarce. Dobra obrona. Bardzo skuteczne wykończenie rzutowe. My natomiast zupełnie odwrotnie. Druga połowa to nasza heroiczna walka o odrobienie strat. Myślę, że nikt w hali nie wierzył, że można z 10 bramek dojść do remisu. Gdybyśmy wykorzystali 1 z 2 karnych w końcówce, byłoby wynikowo lepiej, ale nie można przesadzać. Dziewczyny odrobiły niesamowitą przewagę Ukrainek. Ta walka, pokazanie charakteru jest dla mnie rzeczą niezwykle istotną. Kudłacz przełamała się po półtorej meczu. Wczoraj i dziś I połowa nie była dla niej zbyt udana. Wierzę w tę zawodniczkę. Myślę, że w przerwie meczu udało mi się odbudować psychicznie drużynę. To dowód na to, że drużyna w najtrudniejszych warunkach potrafi walczyć. Dziś jeszcze trenowaliśmy. Przemęczenie mogło mieć wpływ na dyspozycję. Mam nadzieję, że w sobotę zobaczymy zupełnie inny zespół. Siła drugiej linii plus gra na koło Ukrainy bardzo przypomina styl zespołu Serbii. To nie przypadek, że rozegraliśmy z tą drużyną mecze towarzyskie.
Dorota Malczewska: Przegrywałyśmy już 10 bramkami. To, że potrafiłyśmy doprowadzić jeszcze do remisu, to będzie aspekt pozytywny. Że trudne chwile, które mogą się zdarzyć z Serbią nie spowodują naszego załamania psychicznego. Że będziemy grały do końca. Różnie może być. Z drugiej strony jak się wygrywa od początku taką wysoką przewagą bramkową, to można popaść w zbytni optymizm, który zaszkodzi. Zmiana bramkarki powoduje, że człowiek przed kolejnym rzutem karnym zaczyna niepotrzebnie myśleć. Zamiast rzucać w pierwsze tempo, to zaczyna kombinować. Ja wybrałam najgorszy z możliwych wariant. Rzuciłam jej pod nogi. Ta sytuacja potem się zemściła.
Karolina Kudłacz: Pierwsza połowa to było coś niemożliwego z naszej strony. Same nie wiemy co się stało. Totalna blokada. Nie byłoby ani jednej osoby, która by uporządkowała grę. Druga połowa mówi sama za siebie. Odrobiłyśmy tak wysoka stratę. To jest ewenement. Jeden pozytyw jest taki, że potrafimy walczyć. Potrzebne jest miliony wykonywanych karnych, aby być bardzo pewnym siebie.
Polska-Ukraina 33:34 (12:19)
POLSKA: Łącz, Kubisztal – Bołtromiuk, Malczewska 7, Niedźwiedź-Cecotka 1, Rogucka 1, Damięcka 4, Kowalska 2, Majerek 5, Rola, Polenz 4, Duran 1, Kudłacz 4, Goraj 1, Wolska 2, Wilamowska 1. Kary: 8 min.
UKRAINA: Tymoszenkowa, Makarenko, Dibrowa – Bokłaszczuk 4, Wergeliuk 3, Szejenko 3, Jacenko 4, Borszenko 1, Radczenko 4, Cynica 10, Kupriczenkowa, Reznir 4, Manacharowa 1. Czerwona kartka: Wergeliuk. Kary: 10 min.
Sędziowali: Kot, Judczis (obaj Białoruś). Widzów 860.