Wolałbym nie dostać nagrody MVP, ale zejść z boiska z wygraną, tym bardziej, że było to moje ostatnie spotkanie w reprezentacji Polski – poinformowała po minimalnej przegranej ze Szwecją skrzydłowa kadry narodowej, Kinga Grzyb.
– Nie umiem powiedzieć na gorąco, dlaczego nasza postawa w pierwszej połowie tak wyglądała. Przecież do tej pory we Francji to po przerwie grałyśmy źle. W szatni rozmawiałyśmy szczerze o tym, że jeśli chcemy tu zostać, musimy wygrać.
Dziś nabrałyśmy wiatru w żagle właśnie po zmianie stron, a Szwedki były zespołem do pokonania. Zostawiłyśmy dużo zdrowia i serducha na boisku, dlatego szkoda, że to spotkanie tak się dla nas ułożyło. Podtrzymuję zdanie, że jesteśmy dobrym zespołem i ciężko mi rozstawać się w taki sposób z turniejem.
Na boisku zapomina się o wszelkich dolegliwościach, gra się na tabletkach przeciwbólowych, walczy się do upadłego, bo to jest piłka ręczna. Boleć zaczyna dopiero po meczu, szczególnie takim przegranym – podkreśla zawodniczka.