Popełniłyśmy dużo błędów własnych w pierwszej połowie, ale po niej wcale nie przekreślałyśmy naszych szans. Wyszłyśmy po przerwie z jeszcze większą motywacją do ciężkiej pracy i jak pokazała ta część spotkania, prawie wyciągnęłyśmy ten mecz i byłyśmy blisko zwycięstwa – mówi po jednobramkowej porażce ze Szwecją obrotowa Biało-Czerwonych, Joanna Drabik.
– Ada Płaczek rozegrała fenomenalne zawody, zamurowała bramkę, to trzeba jej oddać. Nie wiem, czy przed zmianą stron nasza słaba skuteczność była kwestią braku wyraźnej liderki w ataku, takiej jaką po przerwie była Kinga Grzyb.
Piłka ręczna to przecież gra zespołowa, każda z nas musi swoje dorzucić, a tych sytuacji bramkowych było naprawdę dużo. Nie zamierzam w tym momencie mówić o naszych problemach zdrowotnych czy kontuzjach, szukając w ten sposób usprawiedliwienia. Skoro ja, Kudi (Karolina Kudłacz-Gloc – przyp. red.) czy Kinia Achruk zdecydowałyśmy się wystąpić w turnieju, znaczy, że byłyśmy na to gotowe na 100%.
Mogę odpowiadać tylko za siebie i przyznać teraz, że na pewno chciałam się lepiej zaprezentować na tych mistrzostwach. Przyjdzie czas na analizę , gdy poznamy rywala w play-off o awans do mundialu w Japonii. Tak naprawdę zagrałyśmy w każdym meczu we Francji jedną dobrą połowę.
Co z moim barkiem? Czekam na analizę lekarską, ale teraz w tych emocjach, nie odczuwam jeszcze bólu – zakończyła zawodniczka.