Nie widzę innej możliwości niż nasze zwycięstwo i awans do finałów ME – mówi rozgrywająca Sylwia Lisewska przed decydującym, niedzielnym meczem ze Słowacją w kw. EHF EURO 2018. W czwartek Polki pewnie pokonały na wyjeździe Włoszki.
Fot. Łukasz Laskowski / PressFocus (archiwum)
Zwycięstwo w Montesilvano przyszło trudniej niż się spodziewano?
Miałyśmy w tym meczu fragment przestoju, gdy Włoszki doszły nas na kilka trafień, ale trudno mówić, by wkradł się jakiś duży niepokój w nasze szeregi. Poradziłyśmy sobie bardzo szybko, wychodząc obronną ręką z tej sytuacji.
Kiedy poznałaś końcowy wynik meczu Słowacja –Czarnogóra?
Śledziłam wynik z Michalovców jedynie w drodze na mecz, ale wtedy rezultat oscylował wokół remisu, a potem już nie zaprzątałam sobie tym głowy. Wszystko było i jest w naszych rękach, zatem mamy ten komfort, że nie musimy patrzeć na innych. Zapewniam, że nie będziemy zważać na to, ze Słowaczki by awansować musiałyby wygrać w Koszalinie dziesięcioma golami, my mamy przecież swoje cele. Musimy wygrywać, a że zaprezentujemy się przed własną publicznością, nie widzę innej możliwości jak nasze zwycięstwo. Wracamy do domu, aby wygrać ten mecz.
Koszalin to dla Ciebie szczególne miejsce?
Nie ukrywam, że zawsze dobrze grało mi się w Koszalinie, czy jako zawodniczka tego klubu, czy już w innych barwach. Lubię tę halę, lubię tych kibiców, kocham to miasto i dobrze się tam czuję.
Czego Ci życzyć z okazji urodzin i jakie otrzymywałaś w czwartek życzenia?
Głównie życzono mi zdrowia i powodzenia w nowym klubie (Sylwia od nowego sezonu zagra w rumuńskim zespole CS Minaur Baia Mare). Sama sobie w dniu urodzin życzyłam awansu na mistrzostwa Europy i uczyniliśmy ku temu wielki krok. Jak widać, życzenia już się powoli spełniają, awansujmy w niedzielę, bo to jest teraz moje największe pragnienie.
***
Gospodarzem meczu Polska-Słowacja jest Gmina Miasto Koszalin.
rozmawiał Michał Pomorski
