Na zakończenie kwalifikacji do EHF EURO 2018 reprezentacja Polski pokonała w Gdańsku Rumunię 32:31 (19:13). Biało-czerwoni, niesieni dopingiem 6 tysięcy widzów w ERGO ARENIE, już od pierwszych minut narzucili rywalom wysokie tempo i objęli prowadzenie, które w dalszej części meczu wzrosło nawet do dziewięciu trafień. Końcówka należała jednak do Rumunów, którzy na minutę przed końcem doprowadzili do remisu. Bramkę na wagę dwóch punktów rzucił na kilka sekund przed ostatnim gwizdkiem Piotr Chrapkowski.
Spotkanie Polski z Rumunią rozpoczęło się od szybkich i efektownych akcji zawodników obu reprezentacji. Wysokie tempo gry odpowiadało gospodarzom, którzy dzięki skutecznym interwencjom Mateusza Korneckiego oraz dobrej postawie w defensywie, byli w stanie wyprowadzić kontrataki i objąć prowadzenie.
Pod własną bramką Biało-czerwonym pomagały wyjścia na dziewiąty metr. Podwyższenia bocznych obrońców znacznie utrudniały Rumunom rozgrywanie akcji i często uruchamiały Arkadiusza Moryto. Pozwoliło to utrzymać dystans czterech trafień.
Po kwadransie Polacy zanotowali słabszy okres gry, jednak mobilizująco podziałała na nich przerwa, o którą poprosił Piotr Przybecki. Problemy zaczęli mieć Rumuni, a ich liczne straty bezwzględnie wykorzystywali polscy skrzydłowi. Pod koniec pierwszej połowy gospodarze wrzucili wyższy bieg, imponując również rzutami z drugiej linii.
W przerwie spotkania podziękowano Adamowi Wiśniewskiemu, który zakończył sportową karierę. W trakcie swoich 157 występów w reprezentacji popularny „Gadżet” zdobył 299 bramek. Po powrocie na parkiet podopieczni Piotra Przybeckiego kontynuowali dobrą grę i utrzymywali bezpieczną, sześciobramkową przewagę.
Wraz z upływem czasu sędziowie coraz częściej przerywali grę. Przyjezdni nieznacznie odrobili straty, jednak inicjatywa w dalszym ciągu była po stronie Polaków. Mimo to Rumuni złapali wiatr w żagle, zaczęli szybko wznawiać oraz konsekwentnie budować atak pozycyjny. Po kilku kolejnych bramkach naszych rywali o czas poprosił trener Przybecki.
Sytuacja nie uległa zmianie, a do słabszej postawy Biało-czerwonych w obronie doszły błędy i straty w ataku. Napędzało to przyjezdnych oraz dawało im wiarę w osiągnięcie korzystnego rezultatu. Na całe szczęście Polacy nie stracili ambicji i woli walki, co jakiś czas wprawiając kibiców w zachwyt świetną akcją.
Na trzy minuty przed końcem Marius Sadoveac zdobył bramkę kontaktową, co zapowiadało niezwykle emocjonującą końcówkę. Polacy mieli drobne trudności z wypracowaniem pozycji rzutowej, a spowodowane było to dobrą defensywą Rumunów. Ostatnią minutę kibice oglądali już na stojąco, wspomagając dopingiem swoich zawodników.
Kolejna bramka grającego na skrzydle Sadoveaca sprawiła, że na tablicy w Ergo Arenie widoczny był remis. Sytuacji nie wykorzystali kolejno Potoczny oraz Syprzak, ale piłka w dalszym ciągu była w rękach Polaków. Ostatnie słowo należało do Chrapkowskiego, który rzutem z podłoża zapewnił zespołowi dwa punkty. Zwycięstwo z Rumunią jest pierwszym pod wodzą trenera Piotra Przybeckiego.
POLSKA – RUMUNIA 32:31 (19:13)
POLSKA: Kornecki, Morawski – Sićko, Walczak, Łangowski 4, Genda, Czuwara 2, Szpera, Syprzak 3, Potoczny 1, Moryto 10, Kondratiuk, Bąk, Przybylski 7, Chrapkowski 2, Krajewski 3.
RUMUNIA: Iancu, Popesu – Mocanau 4, Buzle 1, Ramba 1, Grigoras 3, Ghionea 4, Racotea 3, Sadovaec 3, Capota, Sandru 2, Rotaru, Fenici 5, Onyejekwe 4, Pavel, Thalmaier 1.
Sędziowie: O. Lopez – A. Ramirez (obaj Hiszpania).
Widzów: 6000.