Reprezentacja Polski wygrała w Brest z Argentyną 24:22 (13:13). Polacy zajęli 17. miejsce w XXV finałach mistrzostw świata i sięgnęli po Puchar Prezydenta IHF.
Pomimo przestoju w drugiej połowie spotkania, w ostatnim kwadransie Biało-czerwoni byli w stanie odrobić pięciobramkową stratę do rywali i przeważyć szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
Trener Talant Dujszebajew nie chciał korzystać w tym meczu z usług przeziębionych Michała Daszka, Łukasza Gieraka, Pawła Niewrzawy i Adama Morawskiego. Ten ostatni czuł się na tyle słabo, że nie usiadł nawet na ławce rezerwowych. Polacy wystąpili więc w 15-osobowym składzie. Ostatecznie na placu gry z wymienionej czwórki pojawił się tylko Daszek.
Ostatnie spotkanie reprezentacji Polski na Mistrzostwach Świata we Francji rozpoczęło się od dwóch skutecznych interwencji Adama Malchera. Argentyńczycy mieli problemy z przedarciem się przez aktywną, polską obronę, a także z pokonaniem bramkarza. Biało-czerwoni natomiast starali się znaleźć receptę na wysoką defensywę podopiecznych Eduardo Gallardo.
Zawodnicy obu zespołów razili nieskutecznością rzutową, czego efektem był dość niski wynik. Reprezentanci Polski współpracowali z obrotowym oraz wbiegającymi skrzydłowymi, by wypracować odpowiednie pozycje i w końcu narzucić własne warunki. Po kwadransie o przerwę poprosił trener Talant Dujszebajew.
Tempo spotkania wzrosło, a większość bramek, które zdobyli Argentyńczycy padła z linii siedmiu metrów, co przy poprawie niektórych błędów można było uznać za dobry prognostyk dla Biało-czerwonych. W ostatnich dziesięciu minutach Polacy wykorzystali kilka strat rywali i wyprowadzili efektowne kontrataki.
Żadna z drużyn nie odpuszczała, a gra była niezwykle dynamiczna. Akcja szybko przemieszczała się spod jednej bramki pod drugą, natomiast wynik błyskawicznie ulegał zmianie. Widać było, że choć w defensywie oba zespoły nie utraciły jakości, tak poprawie uległa skuteczność rzutowa. Na nieco ponad minutę przed końcem pierwszej połowy po raz pierwszy na turnieju pojawił się Mateusz Kornecki, który wzorowo wykonał swoje zadanie broniąc rzut karny.
Po powrocie na parkiet kibice zgromadzeni w Brest Arenie na pierwsze trafienie czekali aż sześć minut. Nieco lepiej prezentowali się zawodnicy z Ameryki Południowej, którzy po kilku akcjach wypracowali dwie bramki przewagi. Biało-czerwoni walczyli jednak o każdą piłkę, by nie pozwolić rywalom na rozkręcenie się. Pomógł w tym również Adam Malcher.
Argentyńczycy prezentowali się jednak na miarę oczekiwań, wykorzystując sytuacje pod polską bramką, natomiast w defensywie skutecznie utrudniając Bało-czerwonym wyprowadzenie piłki. Podopiecznym Dujszebajewa nie pomogła nawet gra w przewadze liczebnej, gdy karę dwóch minut otrzymał Pablo Portela.
W bramce ponownie pojawił się Mateusz Kornecki, mający wnieść do gry reprezentacji Polski nową jakość. Jego koledzy z drużyny początkowo nie wykorzystywali jednak błędów, które popełniali rywale. Na dodatek zawodziła skuteczność rzutowa, przez co przewaga podopiecznych Gallardo wciąż wynosiła trzy trafienia.
Ostatnie dziesięć minut to zryw Biało-czerwonych, którzy ruszyli w pogoń za przeciwnikiem. Do remisu, bramką z rzutu karnego, doprowadził Rafał Przybylski i spotkanie rozpoczęło się od nowa. Chwilę później skuteczną interwencję zaliczył Kornecki, a Matiasa Schulza pokonał Michał Daszek.
Zgodnie z zapowiedziami kibice byli świadkami emocji aż do samego końca. O czas poprosił jeszcze Dujszebajew, jednak oba zespoły kolejno popełniły błędy. Zwycięstwo Biało-czerwonych przypieczętowały następne interwencje Korneckiego oraz trafienie Przemysława Krajewskiego. Warto odnotować, że Argentyńczycy swoją ostatnią bramkę zdobyli w 48. minucie.
POLSKA – ARGENTYNA 24:22 (13:13)
POLSKA: Malcher, Kornecki – Daćko 3, Łyżwa 1, Jachlewski, Krajewski 6, Niewrzawa, Walczak, Moryto 3, Daszek 2, Przybylski 4, Paczkowski 1, T. Gębala 3, Chrapkowski 1.
ARGENTYNA: Schulz, Garcia – F. Fernandez 8, Pizarro 1, S. Simonet 3, P. Portela 1, P. Simonet 4, Querin, Vieyra 4, Moscariello 1, J. Fernandez, Carou, A. Portela, Souto Cueto, Dechamps, Vainstein.
