Biało-czerwoni pokonali w Brest Tunezję 28:26 (15:11) i w poniedziałek zagrają o 17. miejsce w MŚ. Ich przeciwnikami będą zwycięzcy meczu Arabia Saudyjska – Argentyna.
Po nerwowym początku spotkania to Biało-czerwoni dyktowali przebieg boiskowych wydarzeń w pierwszej połowie. Niestety nasz zespół źle rozpoczął drugą odsłonę i po chwili z czterobramkowego prowadzenia Polaków pozostało tylko wspomnienie.
Co ważne podopieczni Talanta Dujszebajewa potrafili odeprzeć kolejne natarcia rozpędzonych Tunezyjczyków i ostatecznie zwyciężyć doświadczonych rywali.
Ta wygrana musi cieszyć. Tunezja to uczestnik igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro, wicemistrz Afryki, który był o krok od awansu do ćwierćfinału francuskiego czempionatu, a w fazie grupowej potrafił zremisować z Islandią i Słowenią.
Już po trzydziestu sekundach wynik spotkania otworzył Sobhi Saied, jednak odpowiedzią było trafienie młodego skrzydłowego, Arkadiusza Moryto. Tunezyjczycy grali spokojnie, nie spieszyli się w ataku i starali się doprowadzić do pewnej pozycji rzutowej. Biało-czerwoni radzili sobie z rywalem i ambitnie walczyli o każdą akcję. W wyjściu na prowadzenie pomogły również skuteczne interwencje Adama Malchera.
Wykorzystanie błędów rywali pozwoliło Polakom wyprowadzić kontrataki, które na bramki zamienił chociażby Przemysław Krajewski. Zespół z Afryki dotrzymywał jednak kroku i różnica dzieląca oba zespoły nie wynosiła więcej, niż dwa trafienia.
Tempo spotkania spadło, a zawodnicy obu drużyn popełniali więcej niewymuszonych błędów. W 17 minucie, przy stanie 7:6, o czas poprosił trener Talant Dujszebajew chcąc przywrócić koncentrację oraz przekazać swoim podopiecznym cenne wskazówki.
Gdy karę dwóch minut otrzymał Oussama Hosni, Polacy podwyższyli prowadzenie, a była to zasługa głównie Malchera oraz kontrataków obu skrzydłowych: Moryto i Krajewskiego. Po postawie Tunezyjczyków widać było, że mają oni problem z koncentracją, co przejawiało się przede wszystkim w nieskuteczności.
Przerwa podziałała mobilizująco na zespół z Afryki, który dość szybko odrobił dwie bramki i wciąż liczył się w walce o końcowe zwycięstwo. Na całe szczęście Polacy nie pozostawali bierni, poprawili swoją defensywę i raz po raz podwyższali pod oddającego rzut rywala.
Kolejne akcje należały jednak do Tunezyjczyków, wśród których wyróżniał się Amine Bannour, w 40. minucie zdobywając swoją siódmą bramkę. Chwilę później dwa błędy popełnił Krzysztof Łyżwa i na tablicy w Brest Arena widoczny był już remis.
Biało-czerwoni potrzebowali chwili, by powrócić na właściwe tory. Kolejne wykończone przez naszych skrzydłowych akcje pozwoliły odzyskać prowadzenie, choć trener Dujszebajew i tak poprosił o przerwę, chcąc uspokoić grę swojego zespołu.
O wyniku i o tym, kto wystąpi w spotkaniu o 17. miejsce w turnieju, decydować miały ostatnie minuty. Problemy Polaków z ustaleniem rozegrania ataku pozycyjnego zostały zauważone przez Dujszebajewa, który zażądał minuty na rozmowę z zawodnikami.
Żadna z drużyn nie była w stanie narzucić własnych warunków, więc liczyła się każda akcja i bramka. Po trafieniu Pawła Paczkowskiego wydawało się, że sprawa wygranej Polaków jest przesądzona, ale błyskawiczna odpowiedź Hosniego przedłużyła emocje. Przysłowiową kropkę nad i postawił jednak jeden z bohaterów meczu, Przemysław Krajewski.
POLSKA – TUNEZJA 28:26 (15:11)
POLSKA: Malcher, Morawski, Kornecki – Daćko 2, Łyżwa, Jachlewski, Krajewski 8, Niewrzawa, Walczak, Moryto 4, Daszek 4, Przybylski 2, Paczkowski 4, Gierak, T. Gębala 3, Chrapkowski 1.
TUNEZJA: Missaoui 1, Soussi – Toumi, Tej, Zaied, Bannour 10, Haj Youssef, Sanai 6, Boughanmi 1, Saied 2, Hosni 2, T. Jallouz 2, Chouiref 2, Soussi, W.Jallouz, Jaballah.
