Reprezentacja Polski rozegrała swoje najlepsze jak do tej pory spotkanie na Mistrzostwach Świata, przegrywając z Francją różnicą tylko jednej bramki. – Mimo braku awansu do dalszej fazy turnieju chcieliśmy wygrać dla naszych kibiców i dla siebie, bo gramy z orzełkiem na piersi – powiedział po meczu skrzydłowy, Arkadiusz Moryto.
– Sukcesem byłaby wygrana albo remis. Mimo braku awansu do dalszej fazy turnieju chcieliśmy wygrać dla naszych kibiców i dla siebie, bo gramy z orzełkiem na piersi. Niestety, nie dało się. Zagraliśmy niezły mecz, ale Francja to najlepszy zespół na świecie.
Obie drużyny pewne już były miejsc, na których zakończą fazę grupową. – Możliwe, że pomógł nam brak presji. Francuzi mieli pewne pierwsze miejsce w grupie, poza tym nie zagrał kluczowy zawodnik, Nikola Karabatić. Wiedzieliśmy jednak, że możemy powalczyć i z takim nastawieniem wyszliśmy na parkiet. Niczym nie byliśmy zaskoczeni. Bardziej skupialiśmy się na sobie, niż na Francuzach. Chcieliśmy grać długo w ataku i przede wszystkim skutecznie, co się udało – powiedział o przedmeczowych założeniach Moryto.
– Miałem respekt do Omeyera i na pewno jest to najlepszy z zawodników, którym kiedykolwiek rzucałem. Kontratak mogłem jednak wykonać lepiej, trochę się pospieszyłem. Rozmawialiśmy z trenerem o rzutach karnych i byłem do tego przygotowany – dodał młody skrzydłowy. – Trener daje nam jeszcze czas. Wie, że jesteśmy jedną z najmłodszych drużyn na mistrzostwach i rozumie nasze niektóre głupie błędy, dlatego jest o wszystko spokojny.