Na zakończenie rywalizacji w grupie A mistrzostw świata reprezentacja Polski przegrała z Francją 25:26 (13:13). Pierwsza połowa to bez wątpienia najlepsze 30 minut w wykonaniu Biało-czerwonych w turnieju. Na końcowym wyniku zaważył brak skuteczności polskiego zespołu w początkowej fazie drugiej odsłony spotkania.
Niemniej nie sposób nie pochwalić podopiecznych Talanta Dujszebajewa za ambicję, uważną grę w obronie i twardą defensywę. W starciu z gospodarzami i faworytami MŚ Polacy udowodnili, że mają potencjał, który pozwala z optymizmem patrzeć w przyszłość. Ta drużyna potrzebuje przede wszystkim czasu i doświadczenia.
Spotkanie z gospodarzami Mistrzostw Świata było jednocześnie rywalizacją z zespołem, który od lat dominuje w światowej, męskiej piłce ręcznej. Biało-czerwoni nie wyszli jednak przestraszeni klasą rywala, a w pełni skoncentrowani walczyli jak równy z równym. Początkowo jedynym problemem była obrona oddawanych przez Francuzów rzutów.
Wraz z upływem czasu postawa w defensywie była coraz lepsza, co przejawiało się w aktywności Polaków. Przez kolejne akcje kibice nie byli świadkami bramek, co wynikało między innymi ze skutecznych interwencji bramkarzy. Dopiero w 15. minucie impas przerwał Przemysław Krajewski.
Walka oraz ambicja Biało-czerwonych budziła słowa uznania. Po drugim już przechwycie oraz kontrataku Krajewski wyprowadził swój zespół na pierwsze w meczu prowadzenie, natomiast po raz kolejny z rzutu karnego lepszy okazał się Malcher. Bardzo dobrze wyglądała też współpraca ze skutecznym Markiem Daćko, a także trafienia Tomasza Gębali.
Świetna postawa Polaków nie miała końca, co mogło nieco zaskoczyć nie tylko kibiców, ale i samych francuskich zawodników. Wydawało się, że gospodarze w końcu wrzucą wyższy bieg, jednak do szatni oba zespoły schodziły przy stanie 13:13.
Gdy zawodnicy wrócili na parkiet Francuzi błyskawicznie trzykrotnie z rzędu pokonali Adama Malchera, co musiało spotkać się z reakcją trenera Talanta Dujszebajewa i rozmową ze swoimi podopiecznymi. Zaczęły się problemy Biało-czerwonych, którzy dopiero po siedmiu minutach po raz pierwszy w tej połowie pokonali Omeyera. Przewaga gospodarzy wynosiła już jednak cztery trafienia.
Efekty dawała współpraca rozgrywających z Cedricem Sorhaindo, a po drugiej stronie parkietu swoje umiejętności demonstrował Paweł Paczkowski. Niezwykle aktywna defensywa Polaków przysporzyła gospodarzom sporo problemów i wymusiła na nich liczne błędy. Pozwoliło to na wyprowadzenie szybkich ataków i kolejne bramki, dzięki czemu znów złapali kontakt (20:19; 47 min.).
Biało-czerwoni wciąż pokazywali się z dobrej strony i zasługiwali na słowa pochwały, walcząc z Francuzami bez większych skrupułów. Na dziesięć minut przed końcem przewaga Trójkolorowych ponownie wynosiła trzy trafienia, jednak podopieczni Dujszebajewa nie dawali za wygraną.
O wyniku zadecydować miały więc ostatnie minuty, w których Polacy wciąż spisywali się znakomicie i rozgrywali najlepsze jak do tej pory spotkanie w turnieju. Mimo dobrej gry Francuzów Biało-czerwoni ponownie zmniejszyli straty do dwóch bramek i mieli szansę na kolejne skuteczne akcje, bowiem karę dwóch minut otrzymał Timothey N’Guessan, a na minutę przed końcem William Accambray. Z rzutu karnego trafił Arkadiusz Moryto i oba zespoły dzieliła już tylko jedna bramka. Francuzi nie pozwolili jednak na nic więcej i przetrzymali piłkę aż do ostatniego gwizdka sędziów.
FRANCJA – POLSKA 26:25 (13:13)
FRANCJA: Omeyer, Gerard – Remili 4, Nyokas 7, Narcisse, N. Karabatić, Mahe 2, N’Guessan, Accambray 1, Abalo, Sorhaindo 4, Guigou 2, Fabregas 4, Dipanda 2, Porte, Mem.
POLSKA: Malcher, Morawski – Daćko 4, Łyżwa, Jachlewski, Krajewski 5, Niewrzawa, Walczak, Moryto 3, Daszek 3, M. Gębala, Przybylski 2, Paczkowski 3, Gierak, T. Gębala 5, Chrapkowski.