Reprezentacja Polski przegrała w Nantes z Rosją 20:24 (9:13) i tym samym straciła szanse na awans do fazy pucharowej XXV finałów mistrzostw świata. Biało-czerwoni nie mieli problemów z dochodzeniem do czystych sytuacji strzeleckich, ale nader często nie potrafili ich zamienić na bramki. Mimo to Polacy do ostatnich minut walczyli o korzystny wynik. Już we wtorek podopieczni Talanta Dujszebajewa zmierzą się z Japonią, dla obu drużyn będzie to szansa na wywalczenie pierwszych punktów w turnieju.
Po dwóch porażkach reprezentacja Polski, chcąc awansować do dalszej fazy turnieju, musiała w spotkaniu z Rosjanami zdobyć dwa punkty. Wynik otworzył z rzutu karnego Przemysław Krajewski, natomiast skutecznymi interwencjami popisał się Adam Malcher. Biało-czerwoni starali się współpracować z obrotowym, by wykorzystać podwyższenie rywali. Rosjanie liczyli natomiast na Vadima Bogdanova, który zatrzymał rzuty Polaków i pozwolił im wyjść na prowadzenie.
W pewnym momencie do gry wzięli się nasi skrzydłowi, a po trafieniach Przemysława Krajewskiego oraz Michała Daszka na tablicy widoczny był remis. Podopieczni Talanta Dujszebajewa podnieśli się i powrócili do gry, przede wszystkim przyzwoicie spisując się w defensywie.
Rywale nie dawali jednak za wygraną i wykorzystywali niecelne rzuty Polaków, dzięki czemu ponownie odskoczyli na dwie bramki. Nie przeszkadzała im w tym nawet gra w osłabieniu. Ich plusem była aktywna i agresywna obrona, która stwarzała Polakom problemy z wypracowaniem pozycji rzutowej. Ci mieli także kłopoty ze skutecznie interweniującym Bogdanovem.
Dopiero w 24. minucie swoje pierwsze trafienie zanotował Tomasz Gębala, na którego rywale zwracali uwagę od samego początku. Chwilę później kontratak wyprowadził Patryk Walczak i strata zmniejszyła się do dwóch bramek. Ambitna gra Biało-czerwonych przyniosła efekt, jednak podopieczni Torgovanova szybko przeprowadzili kolejne efektywne akcje.
Początek drugiej połowy mógł napawać optymizmem ze względu na bardzo dobrą grę Adama Malchera. Mankamentem była jednak postawa w ataku oraz popełniane w nim niewymuszone błędy. Mimo, że Rosjanie potrzebowali aż sześciu minut, by trafić po raz pierwszy w tej części meczu, przewaga utrzymała się na poziomie czterech bramek.
Sytuacja Biało-czerwonych nie wyglądała najlepiej. Interwencje Bogdanova, który wygrywał pojedynki nawet z linii siedmiu metrów, oraz błędy własne nie pomagały w odwróceniu losów spotkania. Jednym z najbardziej aktywnych Rosjan był Pavel Atman, który raz po raz zachwycał indywidualnymi akcjami. Co chwilę dołączali do niego pozostali zawodnicy, dzięki czemu Sborna kontrolowała wydarzenia na boisku.
Po kwadransie, gdy Polacy wciąż mieli tylko dwie bramki zdobyte w drugiej połowie, o czas poprosił trener Dujszebajew. Ożywiło to jego podopiecznych, którzy mimo problemów wciąż mieli szansę na zwycięstwo. Niestety w ostatnich dziesięciu minutach podopieczni Torgovanova nie odpuścili i nie pozwolili Biało-czerwonym na zbliżenie się na mniej niż trzy trafienia, tym samym inkasując komplet punktów.
POLSKA – ROSJA 20:24 (9:13)
POLSKA: Malcher, Morawski – Daćko 1, Łyżwa, Jachlewski 2, Krajewski 2, Niewrzawa 2, Walczak 1, Moryto, Daszek 3, M. Gębala, Przybylski 1, Paczkowski 3, Gierak, T. Gębala 4, Chrapkowski 1.
ROSJA: Bogdanov, Kireev – Kiselev 1, Shishkarev 2, Kovalev 7, Shkurinskiy 1, Chernoivanov, Atman 5, Gorbok 1, Chipurin, Kalarash 3, Shelmenko 1, Dibirov 2, Soroka, Valiullin, Zhitnikov 1.
