W finale turnieju towarzyskiego w Zielonej Górze reprezentantki Polski przegrały ze Szwedkami 27:31 (14:20). Bardzo udany w wykonaniu Biało-czerwonych początek spotkania, 6-bramkowa strata do przerwy i gol kontaktowy w końcówce – tego popołudnia emocji nie brakowało. Niestety w decydujących akcjach to gospodynie grudniowych finałów mistrzostw Europy zachowały więcej zimnej krwi i mogły cieszyć się ze zwycięstwa.
Już od pierwszych minut spotkania kibice byli świadkami wyrównanej i dobrej gry obu zespołów. Szwedki postawiły na swoje skrzydłowe, które nie zawiodły i powiększały ich dorobek bramkowy. Po stronie zespołu prowadzonego przez Leszka Krowickiego na słowa pochwały zasługiwała za to Katarzyna Janiszewska.
Po bardzo dobrej akcji, którą wykończyła Joanna Drabik, Polki wykorzystały powtarzające się błędy w szwedzkiej obronie i ponownie doprowadziły do remisu. Wtedy to zaczęły się problemy Biało-czerwonych, szczególnie związane ze skutecznością rzutową. Gospodynie nie dotrzymały kroku rywalkom i momentalnie straciły cztery trafienia. Ostatnie minuty należały do Trójkolorowych, które zeszły do szatni z zaliczką sześciu bramek.
W drugiej połowie pomiędzy słupkami pojawiła się Adrianna Płaczek, która w połączeniu ze skuteczną defensywą zatrzymała Szwedki. Aż osiem minut musiały czekać zawodniczki ze Skandynawii, by umieścić piłkę w polskiej bramce. Gra stała się szybka, dynamiczna, jednak niepozbawiona błędów. W 41. minucie o minutę przerwy poprosił Henrik Signell. Postawa jego podopiecznych nie zachwycała, choć przekazane uwagi przyniosły efekt i pozwoliły Szwedkom utrzymać dystans trzech trafień.
Mimo świetnej dyspozycji Płaczek Polki nie potrafiły zbliżyć się do rywalek. Na dziesięć minut przed końcem czas zarządził Leszek Krowicki i była to bardzo dobra decyzja. Po rzucie Moniki Kobylińskiej oraz kontrataku Kingi Grzyb Biało-czerwone traciły już tylko jedną bramkę, dzięki czemu wciąż mogły wierzyć w zwycięstwo.
Czas płynął jednak nieubłaganie, a w dalszej fazie spotkania tablica nie wskazywała różnicy mniejszej niż dwa trafienia. Bliżej wygranej były Szwedki, choć Polki robiły wszystko, co mogły, a formą zachwycała Karolina Kudłacz-Gloc. Koniec końców gospodynie musiały pogodzić się z przegraną w finale turnieju towarzyskiego.
POLSKA – SZWECJA 27:31 (14:20)
POLSKA: Kordowiecka, Płaczek, Gawlik – Grzyb 4, Kudłacz-Gloc 7 (3), Achruk 2, Gęga 1 (1), Szczecina, Królikowska, Drabik 3, Andrzejewska 1, Wojtas 1, Janiszewska 3, Zawistowska, Kobylińska 5, Zimny, Galińska, Nosek.
SZWECJA: Idehn, Thoern – Tegstedt, Stromberg, Blohm 4, Sand, Gustin 1, Westberg 1, Gullden 8, Blomstrand 3, Jacobsen 1, Oden 1, Alm 5, Mellegard 7, Roberts.