Reprezentacja Polski rozegra dziś w Krakowie ostatnie spotkanie w pierwszej fazie mistrzostw Europy. Biało-czerwoni osiągnęli już podstawowy cel, jakim był awans do drugiej fazy turnieju. Rywalem naszego zespołu będzie Francja – absolutny faworyt Euro, a stawką punkty, które mogą się okazać bardzo przydatne w kolejnej rundzie.
– Podstawowe zadanie zostało zrealizowane. Nie mamy więc już tej presji, jak towarzyszyła nam przed pierwszymi meczami w mistrzostwach, gdy jeszcze nic nie było wiadomo. Teraz naszym marzeniem jest zabrać cztery punkty do kolejnej fazy ME, a nie tylko dwa. Wierzymy w to mocno, w końcu gramy u siebie – stwierdził nasz prawy rozgrywający, Michał Szyba.
Trójkolorowi to absolutni hegemonii handballu na świecie. W finale Igrzysk Olimpijskich w Londynie w 2012 roku wygrali ze Szwedami 22:21, powtarzając sukces z Pekinu (2008). Trzy razy triumfowali w mistrzostwach świata (2009, 2011, 2015) i w mistrzostwach Europy (2006, 2010, 2014).
– To wszystko prawda, ale my nie robimy z nich Bogów piłki ręcznej. Też potrafimy grać i jestem przekonany, że stać nas na zwycięstwo – przekonywał skrzydłowy, Jakub Łucak, któremu wtórował Adam Wiśniewski. – Francja wszystko wygrywa w ostatnich latach. Także w grupach młodzieżowych i juniorskich. Dlatego dobrze się stało, że już w tej fazie turnieju zagramy z Trójkolorowymi, bo potem spotkać się ponownie możemy dopiero w finale – stwierdził „Gadżet”.
W tym meczu nasza reprezentacja będzie musiała sobie radzić bez Bartosza Jureckiego. Naszemu obrotowemu odnowiła się kontuzja łydki, która jednak jak się wydaje – nie wyklucza go z turnieju.
– Na tę chwilę niewiele mogę powiedzieć, aczkolwiek na mecz z Francuzami nie zdążę być gotowy w stu procentach. Co będzie dalej, czy w kolejnych meczach turnieju będę do dyspozycji trenera Michaela Bieglera, na to pytanie teraz nie odpowiem. Potrzeba czasu – powiedział sam Bartosz Jurecki.
Ostatni raz Polacy zremisowali z Francuzami w Pekinie w IO w 2008 roku. Później było już zdecydowanie gorzej. Na kolejne zwycięstwo nad Trójkolorowymi nasza reprezentacja czeka już blisko 22 lata. W tym miejscu warto przypomnieć ostatnią wygraną. Biało-czerwoni 2 marca 1994 roku w Kielcach, w kwalifikacjach do ME, triumfowali 23:19. W rewanżu rywali okazali się zdecydowanie lepsi, awansowali do finałów, ale nie odegrali w nich jednej z decydujących ról.
Spotkanie w Tauron Arenie Kraków rozpocznie się o 20.30. Przedtem, o 18.15 na parkiecie pojawią się drużyny Macedonii i Serbii. Stawką pojedynku będzie awans do rundy głównej. Macedończykom wystarczy remis aby grać dalej.
Równolegle w Katowicach odbędą się mecze grupy B, z której trzy najlepsze zespoły w drugiej rundzie dołączą do najlepszych zespołów z grupy A. We wtorek Białoruś zagra z Norwegią, a Chorwacja z Islandią. Dodajmy, że w tej grupie wszystkie drużyny mają po dwa punkty na koncie i zachowały szansę na awans.