W finale rozgrywanego we Wrocławiu turnieju Christmas Cup Polacy bez problemów pokonali Czechów 37:33. Choć Biało-czerwoni pokazali kilka efektownych akcji i w pełni kontrolowali przebieg wydarzeń, to ich gra mogła się podobać tylko fragmentami. Rozprężenie w szeregach naszej drużyny w końcowych minutach spotkania sprawiło, że rywale znacznie zmniejszyli straty. Teraz przed podopiecznymi Michaela Bieglera kilka dni odpoczynku, ponownie spotkają się po Nowym Roku w Krakowie, gdzie już 15 stycznia rozpoczną rywalizację w EHF EURO 2016.
Dla Biało-czerwonych było to ostatnie spotkanie w kraju przed zbliżającymi się Mistrzostwami Europy 2016. Oba zespoły rozpoczęły je nie przywiązując większej uwagi do defensywy (3:3; 4 min.). Z dobrej strony prezentował się Przemysław Krajewski, który po podaniach Michała Jureckiego zdobył trzy kolejne bramki. Swoje dokładali również zawodnicy z innych pozycji, m.in. znajdujący się na drugim skrzydle Robert Orzechowski. Interwencje Sławomira Szmala, kontrataki oraz szybkie wznowienia sprawiły, że Polacy prowadzili już różnicą czterech trafień (8:4; 8 min.)
Gra mogła podobać się kibicom zgromadzonym w Hali Stulecia. Po upływie dziesięciu minut podopieczni Michaela Bieglera nie ustrzegli się kilku błędów, co pozwoliło Czechom poprawić rezultat widniejący na tablicy. Ich dobra passa nie trwała długo, bowiem szczelna i aktywna obrona Polaków pozwalała błyskawicznie przenieść akcję pod bramkę rywala.
Polacy zatrzymali się w momencie otrzymania dwuminutowej kary. Czesi nie byli jednak w stanie wykorzystać tej sytuacji, choć w defensywie zagrali systemem 4+2. Gdy gospodarze grali już w pełnym składzie, dystans ponownie wzrósł i spotkanie cały czas było pod ich kontrolą. Na dwie minuty przed końcem pierwszej połowy dwudziestą bramkę swojego zespołu zdobył Michał Szyba. W ostatnich akcjach Biało-czerwoni musieli sobie radzić we czwórkę w polu, ale utrzymali wysoką, ośmiobramkową przewagę.
Zgodnie z zapowiedziami po przerwie w bramce pojawił się Marcin Wichary. Powtórzył się scenariusz z pierwszej części meczu, kiedy to zawodnicy zaserwowali kibicom szybką, dynamiczną piłkę ręczną, jednak niepozbawioną błędów. Po stronie gospodarzy odpowiedzialność za zdobywanie bramek wziął na swoje barki Krzysztof Lijewski.
Biało-czerwoni grali spokojnie, rozważnie i starali się wypracować pewną pozycję rzutową. Mimo to nie zawsze udawało się powiększyć dorobek. O wiele lepiej, niż w pierwszej połowie, radzili sobie za to Czesi, którzy na piętnaście minut przed końcem mieli tylko trzy bramki straty (27:24; 45 min.).
Goście próbowali rozgrywać swoje akcje poprzez obrotowego, Leosa Petrovskiego. Nie przynosiło to zamierzonego efektu, a jedynie pozwoliło Polakom na podreperowanie wyniku. Trzykrotnie z rzędu trafił bowiem Jakub Łucak, czym uspokoił sytuację. Gospodarze pilnowali wydarzeń, jednak w ich grze zbyt wiele było niedokładności i błędów. Korzystali z tego rywale, którzy zakończyli spotkanie z czterobramkową stratą.
Christmas Cup 2015 / Wrocław / Hala Stulecia:
29.12
mecz o 3. miejsce:
UKRAINA – IRAN 21:25 (12:11)
UKRAINA: Czupryna, Braznyk – Żukow 3, Akimenko 1, Basarab, Konstantinow 3, Ganczew, Karamyszew 1, Tilte 8, Tiutiunyk, Mankowski 1, Czyczykało, Sadowyj 3, Denisow 1, Seweryn, Kljuko.
IRAN: Barkhordari, Heidarirad – Nosrati 5, Norouzinezhad 8, Moosavi, Barbat 1, Abouei, Taei, Shirani 1, Nadri, Babasafari, Saeidi, Samsami, Sadeghi 9, Sekenari 1.
finał:
POLSKA – CZECHY 37:33 (22:14)
POLSKA: Szmal, Wichary – Lijewski 3, Krajewski 5, Orzechowski 2, Bielecki 8, Wiśniewski, Jurecki 5, Konitz 1, Grabarczyk, Gliński, Masłowski, Syprzak 3, Daszek 2, Gębala, Łucak 3, Przybylski, Szyba 5, Chrapkowski.
CZECHY: Galia, Mrkva – Hrstka 7, Hes 4, Jurka 1, Stehlik 2, Babak 6, L. Petrovsky 5, Zdrahala 6, Hanisch, Slachta 1, Kasal, Brykner, Landa.