– Nasze szanse na zwycięstwo w 1/8 finału oceniam wysoko, ale to Węgry są faworytem. Piłka ręczna to szalony sport. Niespodzianki się zdarzają – przyznał trener Kim Rasmussen przed poniedziałkowym meczem mistrzostw świata.
– Dobrze wykorzystujemy czas na regenerację sił, na odpoczynek. Dziś trenowaliśmy i chcemy być jak najlepiej przygotowani do tego ważnego spotkania – powiedział duński szkoleniowiec.
Trener reprezentacji Polski wyraził zadowolenie z postawy zawodniczek na treningu (zajęcia odbyły się w bocznej hali). Podstawą korzystnego wyniku Biało-czerwonych ma być wyeliminowanie dużej liczby prostych błędów.
Opiekun Polek wyraził zadowolenie, że jego drużyna w Herning zastała wreszcie warunki, w tym zwłaszcza hotel, godne mistrzostw świata. To pozwala poczuć atmosferę wielkiego turnieju. Tego brakowało w rundzie wstępnej, w Naestved.
Rasmussen potwierdził, że rywalki dobrze znają Jyske Bank Boxen. W miejscowej hali rozegrały już pięć spotkań mistrzostw świata. Polki nie zaliczą, na tym parkiecie, ani jednego treningu przed tą niezwykle ważną potyczką – Tak to jest problem, ale tak zaplanował IHF. Mam nadzieję, że nie przeszkodzi to nam w rozegraniu perfekcyjnego spotkania w tej hali. Bardzo istotną sprawą jest przecież wyczuwanie przestrzeni w tak dużym obiekcie – zaznaczył.
Duńczyk uważa, że sugerowanie się tylko wynikami zanotowanymi w ostatnim czasie nie ma zbyt dużego sensu. – Węgry przegrały siedemnastoma bramkami z Czarnogórą, którą 10 dni temu pokonaliśmy. Następnego dnia nasz najbliższy rywal pewnie pokonał Danię – podkreślił.
Trener Polek potwierdza, że są duże szanse na to, aby Małgorzata Stasiak wróciła do gry właśnie na spotkanie przeciw Madziarkom. – Cały czas ją bacznie monitorujemy. Jeżeli wróci to pomoże dziewczynom. Mamy przecież dobre i doświadczone zawodniczki takie jak: Karolina Kudłacz, Iwona Niedźwiedź. Monika Stachowska. Tak, jeżeli Stasiak będzie mogła zagrać to nasze szanse wzrosną – dodał.
Rasmussen ma świadomość, że na wynik meczu duży wpływ będzie miała postawa drużyny w obronie. Dwa lata temu na MŚ w Serbii miał do dyspozycji w linii rozegrania pięć zawodniczek, w tym Alinę Wojtas i Karolinę Szwed. Tym razem drużyna musi sobie radzić bez nich.
– Oczywiście, że po meczu bardzo chciałbym, aby polscy kibice, wszyscy w federacji, cała moja drużyna miała powody do radości. Piłka ręczna to szalony sport. Nie wiesz co ciebie może spotkać. Raz przegrywasz, ale następnym razem możesz wygrać. Niespodzianki się zdarzają – zakończył.