Orlen Wisła Płock nie sprostała THW Kiel w sobotnim spotkaniu 4. kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów. Na własnym parkiecie Nafciarze przegrali aż 23:37 (8:18).
Losy starcia w Orlen Arenie zostały rozstrzygnięte już w pierwszej połowie zawodów. Wicemistrzowie Polski starcie z czwartą ekipą poprzedniej edycji Ligi Mistrzów rozpoczęli tragicznie. Wisła pierwszą bramkę zdobyła dopiero w 9. minucie, a po kwadransie gry miała na swym koncie zaledwie dwa gole. Kiel prowadziło już wówczas 9:2 i w pełni kontrolowało wydarzenia na parkiecie.
Mistrzowie Niemiec w sobotnim meczu wykorzystali praktycznie każdy błąd Nafciarzy. Kapitalnie dysponowany był Niklas Landin, który po pierwszej połowie mógł pochwalić się 46-procentową skutecznością interwencji. W ofensywie natomiast świetne zawody rozgrywali Joan Canellas, Marko Vujin i Rune Dahmke.
Po trzydziestu minutach gry Orlen Wisła przegrywała 8:18. W drugiej połowie wicemistrzowie Polski nie zdołali nawet zmniejszyć rozmiarów porażki. Nafciarze zagrali niezwykle nieskutecznie w ofensywie, a w obronie regularnie pozwalali rywalom na zdobywanie bramek z dogodnych pozycji.
Sobotnia klęska była najwyższą porażką płockiej ekipy w europejskich pucharach od siedmiu lat i pierwszą tak wysoką przegraną w Lidze Mistrzów w progach Orlen Areny. Szansę rehabilitacji podopieczni Manolo Cadenasa będą mieli już w przyszłą sobotę, gdy zagrają na wyjeździe z RK Prvo Plinarsko Drustvo Zagrzeb. W kontekście walki o awans do fazy TOP 16 będzie to niezwykle ważny mecz.
Orlen Wisła Płock – THW Kiel 23:37 (8:18)
Fot. PRESS FOCUS