12 września 2007

Skandal w Hutniku

Alfred Kałuziński Jerzy Garpiel, Zbigniew Gawlik i Marek Koźmiński -to jedni z najwybitniejszych sportowców w dziejach Hutnika. Ich zdjęcia wisiały w klubowej galerii. Wisiały, bo portrety ktoś potłukł – alarmuje „Gazeta Wyborcza – Kraków”.

Nie zdjęliśmy ich z powodu renowacji albo dlatego, że się nam nie podobali. Zostały uszkodzone, ale nie znamy szczegółów – tłumaczył się Piotr Danek, dyrektor marketingu w Hutniku.

– Ta sprawa ma już wąsy i brodę –opowiada bardziej zorientowany Krzysztof Chmielowski. Jest ajentem kawiarni Korner, działającej w pawilonie piłkarskim Hutnika. Jak twierdzi, półtora roku temu, po jednym z meczów piłki nożnej, bawiący się na imprezie ludzie zaczęli rzucać zdjętymi ze ściany portretami. Zniszczono portrety trójki szczypiornistów – Kałuzińskiego, Gawlika i Garpiela – oraz piłkarza Koźmińskiego. -Zrobił to Maciek Twaróg [były radny Krakowa-przyp. red.], gdy był kompletnie pijany. Miał napad agresji i zrobił z siebie małpę- twierdzi Chmielowski.

– Czy pan oszalał? Nie byłem pijany i niczego nie porozbijałem-odpowiada Twaróg, który wielokrotnie pomagał klubowi, gdy był radnym. – Miałem zaszczyt przebywania z panem Draganem w Dniu Olimpijczyka, współorganizowałem Memoriał Kałuzińskiego. Na tle jego sylwetki zrobiliśmy sobie z Mirkiem Waligórą wspólne zdjęcie. Marek Koźmiński? Można mieć o nim mieszane opinie w kontekście jego działań menedżerskich w Hutniku, ale to wciąż reprezentant Polski i srebrny olimpijczyk z Barcelony! Nigdy nie rzucałbym jego portretem – zarzeka się Twaróg.

Były radny nie wie, kto mógł zniszczyć zdjęcia. – Nie mam zielonego pojęcia, takich imprez w kawiarni było dziesiątki, jeśli nie setki -mówi.

Jerzy Garpiel próbował odzyskać swoją podobiznę. -Moje zdjęcie wisiało tuż przy wejściu. Dowiedziałem się, że w trójkę [Kałuziński i Gawlik -przyp. red.] wylecieliśmy w powietrze – ironizuje jeden z twórców potęgi piłki ręcznej w Hutniku. – Byłem w klubie i upomniałem się o portret. Prezes poinformował mnie, że nasze zdjęcia są u szklarza, więcej się nie odezwał.

Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, zdjęcia już dawno wróciłyby na swoje miejsce, tylko nie ma kto zapłacić za ich naprawę.

W korytarzu wiszą zdjęcia jeszcze kilkunastu innych zasłużonych dla Hutnika sportowców. Dlaczego zniszczono akurat te, a nie inne? – Bo byli pod ręką. Wisieli naprzeciwko drzwi wejściowych do kawiarni -nie ma wątpliwości ajent.

Chmielowski tłumaczy, że nie wezwał policji, bo radny nikomu nie zrobił krzywdy. Zapewnia, że o incydencie powiadomił ówczesnego prezesa Hutnika Władysława Handziuka. – Impreza nie była kameralna, było dużo świadków. Prezes zapewnił mnie, że portrety zostaną oddane do szklarza i wrócą na swoje miejsce – tłumaczył ajent. Ale do dziś zostały po nich tylko jasne plamy na ścianach. Wczoraj wiceprezes Handziuk był dla nas nieuchwytny.

To nie koniec zniszczeń w klubowej galerii. Dwa miesiące temu, po meczu juniorów Hutnika, inny pijany kibic zniszczył portret Stanisława Dragana, wielokrotnego mistrza Polski w boksie, brązowego medalisty Igrzysk Olimpijskich w Meksyku, który zmarł pod koniec kwietnia. Mężczyzna połamał ramkę, bo… modlił się do swojego – jak go nazywał – mistrza.

– Bardzo często jest klientem kawiarni, to osoba blisko związana z klubem – rozkłada bezradnie ręce ajent kawiarni. – Zwracanie uwagi i odciąganie go od portretu nie przyniosło żadnych skutków. O

PORTRETY, MUSZĄ WRÓCIC!

Sytuacja jest przedziwna, niejasna i nieprzyjemna. W żadnym razie naprawa uszkodzonych portretów nie powinna trwać półtora roku. Jeśli prawdę mówi ajent, wyjścia są dwa: klub może – w imię dobrych stosunków z byłym radnym – zapłacić za naprawę albo wymóc na nim zwrot poniesionych kosztów. Jeśli ajent kłamie, to właśnie on w imię odpowiedzialności za zachowanie swoich klientów, powinien ponieść finansowe konsekwencje. Bez względu na przebieg wydarzeń portrety sportowców muszą wrócić na swoje miejsce.

Waldemar Kordyl

SKLEP KIBICA

Kup koszulkę reprezentacji

Pin It on Pinterest