Gospodarze mogą sobie radzić z rozpędzaniem chmur, gdy te im przeszkadzają, ale z nami sobie nie poradzą! – zapowiada Grzegorz Tkaczyk.
PRZEGLĄD SPORTOWY: Jak wypadł sparing z Islandią?
GRZEGORZ TKACZYK: To nie był sparing, tylko kończąca wspólny trening gierka. Cieszy, że chyba pokonaliśmy Islandczyków, choć nikt skrupulatnie bramek nie liczył…
PS: W jakiej jesteście formie przed pierwszym meczem?
– W dobrej, coraz wyższej. W obronie radzimy sobie nieźle i to cieszy, ale w ataku jest trochę do poprawy.
PS: Wasza dyspozycja fizyczna też jest dobra?
– Mieliśmy zaprawę w Korei, gdzie w hali nie było klimatyzacji i ciężko było nawet trenować. Aklimatyzacja trwała ponad cztery dni, ale teraz jest łatwiej w Pekinie. W takiej chłodnej hali jak w stolicy Chin aż chce się grać.
Teraz czas na olimpijski medal / Fot. A.Hawałej
PS: Z niektórych pańskich kolegów pot lał się jednak strumieniami…
– Bo się pocą bardziej niż ja. Ja mam już taki organizm, że nawet nie lubię klimatyzacji. W pokoju często ją wyłączam, bo szybko się przeziębiam. A co do tego treningu, po prostu nikt się nie oszczędza. Byliśmy naprawdę zmotywowani, co było widać po reakcjach na i przy ławce rezerwowych.
PS: Było tam prawie tak gorąco, jak poza halą.
– Bo w naszym zespole panuje gorący klimat – w pozytywnym znaczeniu. Nawet, gdy ktoś powie komuś mocniejsze słowo, to nikt się nie obraża. Wiemy, po co przyjechaliśmy do Pekinu, i co mamy robić, by osiągnąć jak najlepszy wynik. Faceci nie mogą się tylko głaskać i chwalić. Czasem jeden musi krzyknąć na drugiego.
PS: I to pozwoli pokonać w niedzielę Chiny? Obawia się pan tego spotkania?
– Nie boję się Chińczyków. Mogą być niebezpieczni, mogą im pomagać ściany. Wyjdziemy skoncentrowani tak, jak na mecz z najtrudniejszym rywalem, i musimy wygrać. Gospodarze mogą sobie radzić z rozpędzaniem chmur, gdy te im przeszkadzają, ale z nami sobie nie poradzą!
PS: Co pan zapamięta z pierwszych dni w Pekinie?
– Niesamowity jest ten smog wokół nas. Jednego dnia widać kawałek słońca, a drugiego jest wokół mgła, w której nie widać nic. Pierwszy raz spotykam się z czymś takim. Jestem pod wrażeniem poziomu przygotowań do igrzysk. Obiekty są tu takie, że szczęka opada. Ptasie Gniazdo, główny stadion, to arcydzieło.
PS: A jak podoba się panu wioska olimpijska?
– Jest fantastyczna, ale nie możemy wyłącznie patrzeć na światowe gwiazdy. Musimy koncentrować na naszych meczach. Wszystko wokół nas, może okazać się zgubne.
PS: Który z napotkanych w wiosce olimpijskiej sportowców zrobił na panu największe wrażenie?
– Wszyscy polscy sportowcy. Miło spotkać siatkarki, siatkarzy czy pływaków. Wszyscy się wzajemnie motywujemy, co jest rewelacyjne.