– Pech mnie spotkał na tych mistrzostwach i niestety muszę wracać do domu. W Polsce czeka mnie operacja – powiedział przed opuszczeniem Goeteborga Michał Jurecki. Kontuzja wykluczyła sympatycznego rozgrywającego Vive Targi Kielce z udziału w kolejnych meczach mundialu. W poniedziałek o 10 rano bardzo lubiany przez wszystkich „Dzidziuś” opuścił hotel Quality Inn i w samo południe samolotem wyleciał do Polski.
W Warszawie miał wylądować krótko po szesnastej, co dawało mu nadzieje na zobaczenie drugiej połowy spotkania biało-czerwonych z Chile. – Mam nadzieję, że zdążę wrócić do Kielc i zobaczę choć część meczu z Chile – mówi Michał Jurecki.
– Jak doszło do urazu?
– To był zupełny przypadek. W drugiej połowie spotkania z Argentyną, gdy dwóch rywali „uwiesiło” się na mnie poczułem kilkusekundowy ból w bicepsie prawej ręki, ale mogłem nią ruszać, więc dokończyłem spotkanie. Dopiero następnego dnia, jak lekarz zobaczył mój mięsień, to stwierdził, że jest to naderwanie bicepsu. Badania szpitalne potwierdziły wstępną diagnozę doktora Michała Nowaka.
Michał Jurecki udzielający ostatnich wywiadów przed powrotem do Polski /Fot. M.Skorupski
– Podobno w szpitalu w Goeteborgu nie chciano pana zbadać?
– Były pewne kłopoty, ale o to proszę pytać doktora.
– W niedzielę widzieliśmy jednak jeszcze pana na treningu kadry. Ból wtedy panu nie doskwierał?
– Graliśmy w piłkę nożną, a ta dyscyplina jak wiadomo nie ma nic wspólnego z rękami. Ja mogę normalnie biegać, chodzić, ale nie mogę nic robić prawą ręką. To zresztą jest moja ręka rzutna, jest ona obecnie o 40-50 procent słabsza niż normalnie… Nie, nie było sensu zostawiać mnie w ekipie, bym chociaż wchodził na parkiet do obrony.
– Jak będzie wyglądało leczenie w Polsce?
– Najprawdopodobniej wkrótce czeka mnie zabieg w Poznaniu. Przez cztery tygodnie ręka będzie całkowicie unieruchomiona, a kolejne cztery tygodnie będę się rehabilitował na rowerku, na siłowni. Będę też ściskał kciuki za kolegami, za naszą reprezentacją przed telewizorem.
– Na pana występy w meczach Vive w Lidze Mistrzów raczej nie można liczyć?
– Na pewno nie. Mam jednak nadzieje, że może na końcówkę sezonu, może na finisz ekstraklasy zdążę wrócić.