18 stycznia 2012

Obraliśmy dobrą drogę

Wiemy, że jesteśmy zdolni do wszystkiego – wygrać z każdym. Mieliśmy tę świadomość już przed mistrzostwami. Wiemy, że gramy tylko wtedy dobrze gdy „idziemy w trupa” – mówił Mariusz Jurkiewicz dzień po meczu ze Słowacją.

W ciągu dwóch dni rozegraliście dwa różne mecze. Można powiedzieć, że jak z Feniks z popiołów się odrodziliście.
Jeżeli można wykonać jakąkolwiek pracę w dzień wolny między meczami, to wyłącznie chodzi o głowę. Nagle nie wymyśliliśmy supertaktyki, ani nie wykonaliśmy nadzwyczajnej fizycznej pracy. Po prostu wyszliśmy z innym nastawieniem. Wiedzieliśmy, że nie możemy zagrać tak jak z Serbami. To nam się udało. Graliśmy dobrze w obronie. Z każdej piłki, czy to było po straconej bramce czy też po odzyskaniu piłki ciągnęliśmy kontry. Zamienialiśmy to na gole lub rzuty karne. Od początku meczu wiedzieliśmy, że obraliśmy dobrą drogę. 
Zaraz po grze przeciw Słowakom powiedział pan, że trzeba szybko zejść na ziemie, a nie bujać trochę w obłokach. Trudno wrócić do rzeczywistości?
Nie, gdyż w pamięci mamy niedzielny mecz. Mamy dwa punkty odniesienia – z Serbami i Słowakami. Wiemy, że jesteśmy zdolni do wszystkiego – wygrać z każdym. Mieliśmy tę świadomość już przed mistrzostwami. Wiemy, że gramy tylko wtedy dobrze gdy „idziemy w trupa”. Teraz zagrałem dłużej, ale nie ma to znaczenia czy gra się w wyjściowym składzie czy nie, przecież po dwóch minutach meczu można wejść z ławki na boisko i grać do ostatniego gwizdka sędziego.
Czy ta nauczka dana przez Serbów pomogła wam lepiej się skoncentrować na następnym rywalu?
W pewnym sensie tak, ale potem może nam brakować tych punktów. Oni nie zagrali jakiegoś wybitnego spotkania. Po meczu zaraz w szatni stwierdziliśmy, że byli spokojnie do ogrania


Fot. J.G.

Spotkanie ze Słowacją potwierdziło, że siła polskiej reprezentacji leży w zespołowości. Brak Krzysztofa Lijewskiego nie był za bardzo widoczny, choć rywale w tym upatrywali swojej szansy.
Nie możemy opierać się na grze jednego zawodnika. Gdy jemu „nie pójdzie” to wiemy co wtedy się dzieje i trudno później o sukces. Gdyby tak było to dokładalibyśmy do jego plecaka dodatkowe cegły. A przecież mógłby nie udźwignąć ciężaru odpowiedzialności. Jest siedem pozycji do obstawienia na boisku i nie każdy musi zagrać w każdym meczu.
Oglądaliście mecz Serbia – Dania. Jakie nasuwają się spostrzeżenia?
Widzieliśmy pierwszą połowę, a potem w hotelu drugą. O Duńczykach nic nowego nie powiemy. Gramy ze sobą często. Ważna będzie dyspozycja dnia. Czasami coś nie zaskoczy, tak ja z Serbami, i potem są kłopoty.
Czy Serbowie wygrali zasłużenie czy też w pracy sędziów można było się dostrzec nutkę przychylności wobec gospodarzy Euro?
Staram się nie skupiać na sędziach, a raczej na samej grze. Na pewno inaczej odbiera się pewne sprawy na boisku niż na trybunach. Generalnie nie ma co narzekać na pracę sędziów. 
Czy czujecie, że złapaliście właściwy rytm grania w turnieju czy jeszcze musicie go szukać?
Udowodniliśmy, że jak chcemy, to biegamy, znajdujemy pozycje i zdobywamy bramki. Samym sobie pokazaliśmy, którędy droga. Przyjechaliśmy do Serbii wykonać swoją robotę.

Kibice was nie opuścili.

Nawet sporo ich przyjechało do Belgradu. Dopingują nas, pozdrawiają. Na pewno to jest bardzo miłe, gdyż jesteśmy daleko od kraju, a jednak możemy liczyć na wsparcie kibiców. 

Jaki scenariusz przewiduje pan w meczu z Danią
?
To spotkanie zadecyduje jak ułożą się nasze losy na mistrzostwach. Jest różnica z jakim dorobkiem punktowym wchodzi się do drugiej rundy. Musimy brać pod uwagę remisy w grupie B, a z tymi drużynami spotkamy się w następnej fazie turnieju. Z Danią będziemy walczyć nie tylko o dwa punkty ale też o swoją przyszłość. To co ugrasz zabierasz ze sobą. Wysoka różnica bramkowa ze Słowacją nie będzie miała żadnego znaczenia.
Marek Skorupski

SKLEP KIBICA

Kup koszulkę reprezentacji

Pin It on Pinterest