22 stycznia 2012

Koniec stresów i horrorów!

Adam Wiśniewski był cichym bohaterem sobotniego spotkania z „Trzema Koronami”. Skrzydłowy płockiej Wisły wyłączył w drugiej połowie Kima Anderssona, lidera szwedzkiej drużyny, zakończył mecz z pięcioma bramkami na koncie i bardzo dobrą, 83 procentową skutecznością. 
Jego zimna krew w decydujących o losach meczu fragmentach i dwa trafienia w 59 i 60 minucie pozwoliły polskiej reprezentacji zremisować z czwartym zespołem świata, choć do przerwy przegrywaliśmy ze Szwedami 11 bramkami. – Grało mi się dobrze, bo mój syn pierwszy raz w życiu ogląda tatę w telewizji na takich mistrzostwach, a w dniu meczu ze Szwecją miał roczek. Chciałem mu sprawić prezent na urodziny. Rodzina też mnie dopinguje przed telewizorem, więc nie mogłem ich zawieść, choć po pierwszej połowie naturalnie nie byli zadowoleni z tego co zaprezentowaliśmy, ale po przerwie wróciła im wiara w polską reprezentację. 


Fot. JG

– To był pana najlepszy występ w reprezentacji Polski?
– Wróciłem do reprezentacji po długiej przerwie i bardzo się cieszę z tego powodu. Atmosfera w kadrze jest wspaniała, więc i ja się dobrze w niej czuję. A mój najlepszy mecz mam nadzieję dopiero przede mną.

– Horrory to polska specjalność?
– Na to wygląda. Znajomi przysyłali mi sms-y, że przed naszymi kolejnymi meczami zamiast piwa będą pili melisę. Z kolei my śmialiśmy się w hotelu, że jak tak dalej będziemy grali, to żona Marcina Wicharego urodzi ze stresu (termin porodu przypada na… finał ME – przy. red.). Zresztą moja żona jest w siódmym miesiącu ciąży, więc koniec z horrorami!

– Kiedy tak naprawdę uwierzyliście, że Szwecją można skutecznie powalczyć?
– Gdy szybko na początku drugiej połowy odrobiliśmy cztery bramki. Wtedy zobaczyłem strach w oczach Szwedów. Nagle stracili pewność siebie, zaczęli grać w poprzek boiska zamiast w kierunku naszej bramki. 

– Wcześniej kilku polskich kibiców zdegustowanych waszymi popisami w pierwszej połowie dość niewybrednymi okrzykami wyrazili dezaprobatę.
– Te okrzyki polskich kibiców w głowach nam siedziały, dlatego wyszliśmy na drugą połowę z postanowieniem walki do końca. Rozumiem, że kibice mieli prawo do narzekania, mogli się na nas złościć, bo nic nam nie wychodziło w pierwszej połowie. Sam musiałbym użyć niecenzuralnych słów, by opisać naszą postawę. Uważam, że z reprezentacją kibice powinni być na dobre i na złe. Takie sytuacje moim zdaniem nie powinny mieć miejsca.
– W spotkaniu ze Szwecją wyłączył pan z gry Kima Anderssona. Kiryła Lazarova, supersnajpera i lidera reprezentacji Macedonii też pan weźmie na singla?
– W Wiśle rzadko decydujemy się na manewr taktyczny „z plastrem”, a jeśli już kogoś kryjemy indywidualnie, to nie ja jestem wyznaczany do tego zadania. Jeśli jednak trener Wenta uzna, że mam podejść blisko Lazarova, mam go wziąć na singla, to to zrobię. Na pewno coś wymyślimy, by go powstrzymać.

– Obawiacie się żywiołowych, macedońskich kibiców?
– Wręcz przeciwnie. Wolimy grać przy tak gorących kibicach niż przy pustych trybunach. To nas dodatkowo mobilizuje do walki.

– Kto jest pana faworytem do awansu do półfinałów?
– Mam nadzieję, że znajdziemy się w najlepszej czwórce ME. Na razie w naszej grupie w grze są trzy zespoły – także Serbowie i Niemcy, ale są to bardzo dziwne mistrzostwa, bo w przeciwieństwie do poprzednich lat, nie ma w tym turnieju dwóch-trzech stuprocentowych faworytów. Tak więc kolejne spotkania mogą wywrócić wszystkie rankingi. Poczekajmy do drugiej kolejki tej rundy zasadniczej, być może ona coś więcej wyjaśni w tej kwestii.
Zbigniew Cieńciała

SKLEP KIBICA

Kup koszulkę reprezentacji

Pin It on Pinterest