W 22-osobowej kadrze reprezentacji Polski kobiet szykującej się do meczów z Niemcami, Rosją i Czarnogórą brakuje Iwony Niedźwiedź. Uraz kolana uniemożliwił jej przyjazd do Cetniewa na zgrupowanie. Zawodniczka Team Tvis Holstebro, w drugiej dekadzie maja, była bliska wywalczenia brązowego medalu ligi duńskiej. Jej zespół najpierw na wyjeździe przegrał z FC Midtjylland 24:26, by w rewanżu wygrać tylko 27:26.
Czy niedyspozycja, która wykluczyła panią ze składu zespołu narodowego to coś poważnego?
– Nie, absolutnie. Zabieg, który przeszłam nazywany jest w żargonie medycyny sportowej kolokwialnie – kosmetyką. Od kilku miesięcy, z pewnymi przerwami, dokuczało mi to kolano. Wcześniej podejrzewano zapalenie błony maziowej. Jednak po rezonansie okazało się, że potrzebna jest artroskopia. Wspólnie z trenerem Kimem Rasmussenem uzgodniliśmy, że poczekamy na rozwój sytuacji i na ile to będzie możliwe zagram w meczach eliminacyjnych. Niestety, ostatnie tygodnie pokazały, że bez pomocy farmaceutycznej nie jestem w stanie grać na pełnych obrotach i po ustaleniach z fizjoterapeutą klubowym i lekarzem reprezentacyjnym podjęłam decyzję o wcześniejszym zabiegu. Na obecna chwilę jestem już po wszystkim i liczę, że za tydzień, dwa powoli zacznę się ruszać.
W takim razie koleżanki z reprezentacji będą musiały poradzić sobie bez pani. Co można im doradzić? Czy w meczach Rosją i Czarnogórą możliwe jest osiągnięcie korzystnego wyniku np. zdobycie punktu?
– Myślę, że będzie ciężko, choć w sporcie wszystko jest możliwe. Radami na odległość sypać nie zamierzam, ale życzę dziewczynom żeby walczyły od pierwszej do ostatniej minuty nie zależnie od wyniku na tablicy. Nie jesteśmy faworytami tych spotkań, to oczywiste, ale w takich meczach najważniejsze jest, jak już ucichną trybuny, spikerzy i nastanie cisza, żebyśmy mogli wspólnie na siebie spojrzeć i mieć to przekonanie, ze daliśmy z siebie wszystko. Tego życzę dziewczynom z całego serca i wiem, że tak będzie, bo stworzyła się fantastyczna grupa, która po cichu pragnie sukcesu i ciężko na ten sukces pracuje.
Jak zakończyła się rywalizacja w lidze duńskiej?
No do kitu … Nie udało się niestety zdobyć brązowego medalu, choć sukces był na wyciągniecie dłoni. Do pełni szczęścia zabrakło nam dwóch bramek. Niestety pretensje możemy mieć tylko do siebie, gdyż w spotkaniu decydującym szwankowała skuteczność. Choć na 9 minut przed końcem prowadziliśmy trzema bramkami, to ostatecznie spotkanie zakończyło się skromną wygraną 26:25. To bardzo smutne, bo skończyłyśmy sezon zasadniczy na drugim miejscu, no ale taki urok play-offów. O medal powalczymy w następnym sezonie.
Marek Skorupski