24 lutego 2013

Druga porażka Wisły

Orlen Wisła Płock w trzecim występie rozgrywek grupowych Pucharu EHF doznała drugiej porażki. Wicemistrzowie Polski w Słowenii przegrali z Mariborem Branik 23:26 (13:13). Złożyła się na to niska skuteczność i popełniane błędy własne. Okazja do rewanżu nadarzy się 9 marca w Płocku.

Płocczanie pojechali do Słowenii pełni wiary w odmianę nienajlepszej sytuacji związanej z ostatnimi wynikami. Zaznaczyli to już na samym początku spotkania, gdy po czterech minutach prowadzili trzema bramkami (0:3). Duża w tym zasługa Marina Šego, który odbijał każdy z rzutów. Nie powtórzyła się również, przynajmniej w pierwszych minutach, sytuacja z poprzedniego meczu, w którym „Nafciarze” razili nieskutecznością.

Po bardzo dobrym początku coś zacięło się w grze Wiślaków. Najczęściej wykorzystywany był Muhamed Toromanović, jednak przy tak funkcjonującej obronie nie było to najlepsze rozwiązanie. Wystarczyła chwila nieuwagi, by w dziesiątej minucie gospodarze doprowadzili do remisu (4:4). Wicemistrzowie Polski popełnili kilka prostych błędów, które momentalnie zemściły się na nich i przełożyły na rezultar. Przy stanie 6:4 o czas poprosił Lars Walther. Uspokoiło to poczynania jego podopiecznych, którzy za sprawą trafień Petara Nenadicia oraz Toromanovicia doprowadzili do remisu. Lepiej wyglądała również gra w obronie. Valentin Ghionea, po przechwycie, wyprowadził swój zespół na prowadzenie, które chwilę później podwyższył Paweł Paczkowski (6:8; 17’). 

Płocczanie chyba ponownie uwierzyli, że wygrają najmniejszym nakładem sił. Nerwowa gra oraz rzuty z nieprzygotowanych pozycji ułatwiały zadanie słoweńskiemu bramkarzowi, Ivanowi Pešiciowi, oraz pozwalały gospodarzom na ustawienie kolejnych akcji, dzięki którym odzyskali prowadzenie (11:10; 23’). Warto odnotować dobrą dyspozycję Nenadicia, który w najtrudniejszych momentach brał na siebie całą odpowiedzialność. To właśnie on, zdobywając swoją piątą bramkę, dał „Nafciarzom” prowadzenie (11:12; 27’). Po gwizdku, kończącym pierwszą połowę, z rzutu wolnego trafił Marko Tarabochia, czym doprowadził do remisu.

Pięciu minut drugiej części meczu potrzebowali płocczanie, by pokonać bramkarza Mariboru. Niestety dla kilkudziesięciu kibiców Wisły, którzy pojechali za swoją drużyną, takich problemów nie mieli Słoweńcy. Podopieczni Larsa Walthera razili nieskutecznością, robiąc z Pešicia miejscowego bohatera lub w ogóle nie trafiając w światło bramki. Efektem tego było trzybramkowe prowadzenie gospodarzy (18:15; 42’).  

Chwilami mecz nie należał do najatrakcyjniejszych, bowiem zawodnicy obu drużyn popełniali liczne błędy. Goście, chcąc odmienić losy spotkania, zaczęli grać w obronie z wysuniętym Nenadiciem, co nie zawsze skutkowało. Płocczanie natomiast mieli spore problemy, nie wykorzystali nawet dwóch rzutów karnych, przez co przewaga Mariboru utrzymywała się w okolicach 3-4 bramek (22:18; 50’).

Gra była niezwykle wyrównana, toczyła się „bramka za bramkę”, jednak była to tylko woda na młyn dla gospodarzy. Płocczanie nie byli w stanie zatrzymać rozpędzonych piłkarzy ręcznych Mariboru, którzy pod względem sportowym okazali się mało gościnni. Słoweńcy z 5 punktami przewodzą w grupie C.

RK Maribor Branik – Orlen Wisła Płock 26:23 (13:13)

Maribor: Pešić, Čudić – Špelić 7, Zarabec 5, Razgor 3 (1), Soštarić 2, Sok 2, Šimić 2, Štefanič 2, Mlakar 1, Mirković 1, Tarabochia 1, Svalina, Pučnik, Oštir. Kary 2 min.

Orlen Wisła: Šego, Wichary – Nenadić 7, Ghionea 6 (2), Wiśniewski 2, Paczkowski 2, Toromanović 1, Eklemović 2, Kubisztal 1, Twardo 1, Syprzak 1, Kavaš, Spanne, Ilyés. Kary 10 min. Czerwona kartka dla Ferenca Ilyésa w 58. minucie z gradacji kar.Sędziowali: Angelos Argyridis, Christos Mouttas (Cypr).

dla zprp.pl Piotr Czajkowski

SKLEP KIBICA

Kup koszulkę reprezentacji

Pin It on Pinterest