Ambitna gra, waleczność i wiara we własne możliwości zaprocentowały awansem żeńskiej reprezentacji Polski na grudniowe Mistrzostwa Świata w Serbii. Podopieczne Kima Rasmussena są coraz pewniejsze swych umiejętności, a stać je na wiele. – Przede wszystkim zmienił naszą mentalność – mówi o współpracy z trenerem kadry Kimem Rasmussenem, skrzydłowa Katarzyna Koniuszaniec.
/Fot. JG
W tym roku żeńska reprezentacja Polski zrobiła wielki krok do przodu. Zagracie na Mistrzostwach Świata, a to było głównym celem drużyny.
Można powiedzieć, że zrobiłyśmy kilka takich kroków od kiedy Kim i Antoni Parecki objęli kadrę. Wszelkie założenia zostały w pełni zrealizowane, grupę mamy na pewno do przejścia. Nie pozostaje nam nic tylko jechać na mistrzostwa świata i bić się o jak najlepszy wynik.
Trzeba przyznać, że pod wodzą Duńczyka nasza reprezentacja zmieniła swoje oblicze.
Też tak uważam. Stałyśmy się ambitniejsze, bardziej waleczne, a przede wszystkim zmieniłyśmy naszą mentalność, co na pewno znacząco wpłynęło na wyniki.
Można by zaryzykować stwierdzenie, że szkoleniowiec tchnął w was nową siłę…
Tak jak przed momentem wspomniałam, dzięki niemu całkowicie zmieniłyśmy podejście do meczów czy treningów.
Co Tobie, jako zawodniczce dała współpraca z Kimem Rasmussenem?
Trener Rasmussen dużo uwagi poświęcił na poprawienie mojej gry w obronie. I muszę przyznać, że to zaprocentowało, a jego wskazówki sprawiły, że znacznie lepiej radzę sobie teraz w defensywie.
Ostatnimi czasy macie coraz więcej zwolenników, kibice coraz liczniej stawiają się w halach…
– Zgadza się i bardzo mnie to cieszy. Jest wiele sposobów marketingowych, by przyciągnąć kibiców do hal, ale najlepszą receptą jest wynik!
rozmawiała Danuta Jurasz