Turniej na Węgrzech pokaże nam, w którym miejscu jesteśmy i na czym jeszcze musimy się skoncentrować przed mistrzostwami Europy. Na pewno naszym głównym celem nie jest wygranie tego turnieju. Mamy lepiej się zgrywać i poprawiać swoje mankamenty – mówi Bartosz Jurecki, który niedawno wrócił do gry po kontuzji kolana.
Rozumiem, że po kontuzji nie ma już ślad
Kolano dobrze funkcjonuje, nie puchnie. Nic mnie nie boli i oby tak dalej. Z drugiej strony na pewno nie czuję się jeszcze tak, jak przed kontuzją. Na razie skupiam się na grze w ataku. Zobaczymy jak sytuacja będzie wyglądała po turnieju na Węgrzech. Później usiądziemy z trenerem Bieglerem i zastanowimy się co dalej. Gdy będzie wszystko w porządku, to może zacznę treningi w obronie.
W ostatnim ligowym meczu S.C. Magdeburg z Flensburg –Hendewitt grał pan tylko w ataku. W sumie przez ile minut?
Dosyć sporo. Gdy w 10 minucie pojawiłem się na boisku to już do końca grałem w ataku. Z przerwami na kary 2-minutowe powinno zebrać się ok. 25 minut gry.
Fot. JG
Jak przebiegał okres rehabilitacji?
To była żmudna praca. Na początku za dużo nie można było robić. To były w zasadzie lekkie masaże i zajęcia z fizjoterapeutą. Krok po kroku intensywność ćwiczeń wzrastała. Ostatnie dwa-trzy tygodnie zajęcia trwały już cztery, a nawet sześć godzin dziennie.
W S.C. Magdeburg grają bracia Tomasz i Maciej Gębalowie. Czy zadebiutowali już w składzie pierwszej drużyny?
Tomek był już w składzie Magdeburga na ligowy mecz, ale nie pojawił się jeszcze na boisku. Maciek zagrał przez 10 minut na wyjeździe w spotkaniu Pucharu Niemiec przeciw Flensburg Hendewitt. Teraz występują w 3. lidze – Tomek w rezerwach Magdeburga, a Maciek został wypożyczony do Aschersleben. To fajni chłopacy. Mają przyszłość przed sobą. Widać, że chcą pracować, chcą się rozwijać.
A czy pomagał im pan w aklimatyzacji w klubie? Prosili o to?
Andrzej Rojewski i w tym pomagał. Tomek pierwszego dnia pojechał z nami na obóz. Maciek trenuje z nami raz-dwa razy w tygodniu. Dobrze posługują się językiem niemieckim. W sumie radzą sobie bardzo dobrze.
S.C. Magdeburg z 20 pkt zajmuje ósme miejsce w Bundeslidze. Co można z tym zrobić? Jakie miejsce zajmiecie na koniec sezonu?
Ciężko powiedzieć. Mamy pecha w tym sezonie. Mało meczów rozegraliśmy w pełnym składzie. Mam nadzieję, że od lutego zagramy w optymalnym zestawieniu i pokażemy swoją wartość i siłę.
Strata do czołówki jest dość znaczna.
Zgadza się. Koncentrujemy się na tym, aby zająć szóste miejsce. A jak to się skończy, to zobaczymy.
Pana kontrakt w Magdeburgu upływa w czerwcu 2015 r. Wiadomo co dalej?
Jeszcze jest trochę czasu (śmiech). Chciałbym, aby do końca tego sezonu wyjaśniło się co dalej z moją przyszłością. Najmłodszy już nie jestem, a grać jeszcze chcę.
Turniej na Węgrzech Polacy zaczną od meczu z Białorusinami /Fot. ZPRP
W turnieju na Węgrzech zagracie z trójką finalistów mistrzostw Europy w Danii, czyli Białorusią, Czechami i Węgrami. To chyba dobre wprowadzenie do imprezy głównej 2014 r.?
To na pewno wymagający rywale. Turniej pokaże nam, w którym miejscu jesteśmy i na czym jeszcze musimy się skoncentrować przed mistrzostwami. Na pewno naszym głównym celem nie jest wygranie tego turnieju. Mamy lepiej się zgrywać i poprawiać swoje mankamenty.
Czy będzie pan grał z rezerwą, mając na uwadze niedawny uraz kolana?
Jeżeli wychodzisz na boisku i chcesz zagrać na 80 procent, to wiadomo, że coś ci dolega. Taką sytuację miałem przez niedawnym meczem ligowym w Balingen. Chciałem zagrać, ale nie czułem się najlepiej. Dlatego podjęliśmy decyzję, że nie wyjdę na bosko. Zawsze trzeba być sprawnym na 100 procent. Tak się czuję i tak będę też grał.
W ME w Danii zagramy z Serbią, Francją i Rosją. Rywale dość dobrze znani.
To grupa nie „śmierci”, ale bardzo ciężka. Każdy scenariusz jest możliwy – od pierwszego do ostatniego miejsca. Z każdym będziemy się bić i na pewno nikt nie odpuści, ani my, ani nasi rywale. Mamy jeszcze trochę czasu, dlatego nie skupiamy się tak bardzo na mistrzostwach. Myślę, ze będziemy bardzo dobrze przygotowani do tej imprezy. Będziemy dobrze mieli „rozpracowanych” rywali i wygramy.
Czy Serbowie poza swoim terenem dużo tracą?
Każdy jest mocny u siebie. Gdy my gramy we własnej hali i mamy za sobą 10 tys. widzów, to mamy wielkie wsparcie. Na mistrzostwach Europy, poza Danią, wszyscy będą poza domem.
Inny z grupowych rywali – Francja, nie jest jeszcze na waszym „rozkładzie”.
No nie jest… Mam nadzieję, że doczekam tego jeszcze za moich czasów w reprezentacji.
Z drużyny Rosji co chwila słyszymy, że któryś z zawodników poróżnił się z trenerem. Mistrzostwa świata w Hiszpanii pokazały jednak, ze to dalej jest ciekawy zespół.
Bardzo fajnie tam grali. Zupełnie inną piłkę ręczną niż w poprzednich latach. To bardzo doświadczona drużyna – z szybkimi zawodnikami, począwszy od bramki, a skończywszy na kole. W ub.r. pokazali, że są mocni i myślę, ze podobnie będzie teraz.
Czy udało się panu obejrzeć mecze Polek podczas mistrzostw świata w Serbii?
Niektóre tak, w obejrzeniu innych przeszkodziły treningi. Dziewczyny super zagrały z Francją. Od początku do końca dominowały i pokazały swoją siłę. Dobrze też zagrały z Rumunią. z którą przez 50 minut przegrywały. Wówczas mało kto wierzył, ze odrobią straty. Pokazały charakter. Widać było, że nie ma tam indywidualności, a jest walcząca drużyna. Świetna atmosfera w zespole sprawiła, że dziewczyny tak daleko zaszły.
A Sylwestra, gdzie go pan spędził?
Byłem u znajomych w domu, w Lesznie. Fajnie się bawiłem, trochę się zrelaksowałem. Oby cały rok 2014 był podobny jak Sylwester.
Marek Skorupski