Przed meczem nastąpiło przyjacielskie uściśnięcie dłoni sztabów szkoleniowych. Później na boiskuanią uprzejmości już nie było. W loży honorowej zasiadło dużo osobistości z władz EHF, z prezydentem Jeanem Brihaultem i sekretarzem generalnym Michaelem Wiedererem na czele.
Iza Prudzienica rozpoczęła od udanej interwencji. W następnej akcji przeciwniczki zaprezentowały swoją najgroźniejszą broń. Kontrę zakończyła Maria Fisker. Po 5 minutach tablica wskazywała remis 2:2. Bramki dla naszych barw padły po rzucie karnym Karoliny Kudłacz i akcji Kingi Grzyb. Rywalki też popełniały błędy.
Defensywy obu zespołów były szczelne. Stąd na początku meczu rzadko zawodniczki dochodziły do klarownych sytuacji rzutowych. Kim Rasmussen postanowił dla uspokojenia gry wprowadzić Karolinę Siódmiak. Tymczasem Skandynawki w 13 min objęły prowadzenie 5:2 i nasz sztab szkoleniowy poprosił o przerwę na żądanie.
Prudzienica obroniła dwa rzuty oraz ten z 7 metrów Ann Nordgaard, a Kudłacz doprowadziła do remisu. Dunki dziesięć minut grały bez gola. Wyczekiwane prowadzenie zapewniła nam Joanna Drabik. Krótko się nim cieszyliśmy. Kolejny remis tablica wskazała po wejściu Zych. W tym momencie 22-latka była najskuteczniejszą zawodniczką naszej drużyny. Do szatni oba zespoły udały się mając po dziewięć goli na koncie. Poziom meczu nie zachwycał, ale tym momencie nie to było najważniejsze. Statystyki uwidaczniały jak bardzo jest to wyrównane spotkanie. Bramkarki broniły na poziomie niewiele ponad 30 procent. Skuteczność rzutową nieznacznie miała lepszą ekipa Jana Pytlicka.
Bilans drugiej połowy otworzyła Siódmiak, ale odpowiedź Line Joergensen była błyskawiczna. Brakowało bramek Wojtas. Zmor Polek sprzed roku Kristina Kristiansen przypomniała o sobie wyprowadzając swój zespół na 12:11. Gol Kudłacz znowu dał remis. Mogło być jeszcze lepiej. ale nasza kapitan nie wykorzystała karnego. Pierwsza kara w meczu (dla Moniki Stachowskiej) ułatwiła rywalkom urwanie się na odległość dwóch trafień. Lob Fisker nad Prudzienicą był złym omenem. W tej sytuacji czas dla polskiej ekipy był najlepszym rozwiązaniem.
/ Fot. N. Barczyk (Pressfocus)
Tymczasem przewaga rywalek dalej rosła. Między słupkami naszej bramki pojawiała się Anna Wysokińska. Niemoc strzelecką Biało-czerwonych przerwała dopiero Grzyb. Grające w osłabieniu Dunki wycofały bramkarkę. Manewr się powiódł, gdyż Kristiansen znalazła drogę do siatki. Skandynawki odzyskały skuteczność, grały swobodniej. Prowadząc 20:14 zwalniały tempo, starając się zyskać cenne sekundy.