Reprezentacja Polski rozegrała bardzo dobre spotkanie w mistrzostwach Europy. Biało-czerwone po walce uległy multimedalistkom wielu turniejów, Norweżkom, 24:26 (15:11). W ostatnim występie rundy głównej nasz zespół zagra we środę z Rumunią.
Na początek organizatorom zepsuła się aparatura audio. W przekazie kapitanów drużyn apelujących o sportową atmosferę, Karolinę Kudłacz było tylko słychać, ale tablica nie pokazywała naszej zawodniczki.
Zgodnie z zapowiedzią trenera Kima Rasmussena nasz zespół wystąpił w diametralnie innym składzie. Od początku grała rekonwalescentka Kinga Byzdra i najmłodsza w ekipie Katarzyna Janiszewska. Szansę też dostały Joanna Drabik oraz Marta Gęga. Młodsze i mniej doświadczone koleżanki wspierały Kudłacz i Kinga Grzyb. To zestawienie całkiem dobrze funkcjonowało, gdyż Polki w 7 min prowadziły 5:3. Norweżki w tym okresie nie były w stanie wykorzystać najgroźniejszej swojej broni, czyli szybkich skrzydłowych. Po kapitalnym rzucie pod poprzeczkę Aleksandry Zych, trener rywalek Thorir Hergeirsson poprosił o czas. Z wyczuciem broniła Anna Wysokińska.
Po kilku minutach z boiska zeszła Kudłacz oraz Byzdra, którą zastąpiła Karolina Siódmiak. Zagraniczni komentatorzy przecierali oczy ze zdumienia. Polki po karnym Aliny Wojtas prowadziły 10:6. Lot nad polem bramkowym Drabik zapewnił nam kolejne trafienie. Po kontrze Iwony Niedźwiedź (13:8) norweski szkoleniowiec poprosił o drugą przerwę w grze. Byzdra w 23 min wróciła na boiska I po jej asyście Drabik rzuciła swoją czwartą bramkę.
Trzy minuty później Oftedal otrzymała karę 2 minut za nieprawidłową zmianę. Nasz zespół nie wykorzystał gry w przewadze, choć był blisko. Drabik trafiła do siatki, ale sędziowie dopatrzyli się przekroczenia pola bramkowego. Cztery gole zaliczki do przerwy z tak utytułowanym zespołem, jakim jest Norwegia, robiły kolosalne wrażenie.
Początek drugiej połowy zespoły rozpoczęły na 2:2. Problemy zaczęła stwarzać leworęczna Nora Mork, która dynamicznymi wejściami w naszą strefę obronną stwarzała poważne zagrożenie. Koleżanka klubowa, Aliny Wojtas z Larvik HK, nie myliła się też przy rzutach karnych. Po rzucie Idy Alstad przeciwniczki zbliżyły się na dystans 18:17. Reakcja Rasmussena była natychmiastowa – przerwa na żądanie. W 40 min mistrzynie olimpijskie z Londynu, za sprawą Mork, doprowadziły do remisu. Po zagraniu Linn-Kristin Koren długo z parkietu nie podnosiła się Wysokińska, która dostała piłką w twarz. Na szczęście nic poważnego jej się nie stało i mogła kontynuować grę. Po kolejnej kontrze Norweżek traciliśmy dwa gole. (19:21). Drugi czas polskiego sztabu szkoleniowego miał przywrócić porządek w rozgrywaniu akcji w ataku. Rywalki wyraźnie pokręciły tempo, które i tak dotąd było wysokie. Mork nie odpuszczała i często miała okazję do podniesienia rąk w geście radości po zdobytej bramce. Mecz zakończyła z imponującym dorobkiem – 11 goli.
W 53 min Iza Prudzienica zastąpiła zmęczoną Wysokińską. Osiem minut przed finałową syreną traciliśmy trzy bramki, a Wojtas nie wykorzystała karnego. Nadzieję dał jeszcze gol Niedźwiedż. Swoje trafienie w turnieju (z 7 metrów) zaliczyła też Byzdra. W tym momencie dalej było minus trzy. Nasz zespół mocno postawił się rywalkom, ale skończyło się na 24:26. Najlepszą polską zawodniczką zasłużenie została Joanna Drabik.
/ Fot. N. Barczyk (Pressfocus)
POLSKA – NORWEGIA 24:26 (15:11)
Polska: Wysokińska, Prudzienica – Stachowska , Niedźwiedź 4, Siódmiak , Gęga 3, Grzyb 2 , Kudłacz , Janiszewska 1, Pielesz, Zych 4 , Drabik 5, Zalewska , Wojtas 3, Kulwińska, Byzdra 2. Kary 8 min.
Norwegia: S. M. Solberg, Sando – Riegielhuht, Arntzen, Kristiansen 3, Alstad 1, Loke 4, Breivang 1, Mork 11, Oftedal 2, Karlsson, Koren 2, Jakobsen, Herrem 1, S. Ch. Solberg 1, Wibe. Kary 8 min.
Sędziowali: Robert Schulze, Tobias Toennies (Niemcy). Widzów 2500.