– Nie będzie to mecz jak każdy inny. W trakcie 60 minut nie będzie przyjaciół, kumpli czy znajomych. Będą się liczyć tylko dwa punkty – Andrzej Rojewski wyjaśnił swoje podejście do potyczki z Niemcami.
Jaki jest złoty środek, łączący oczekiwania kibiców z waszymi możliwościami?
Tym złotym środkiem jest jak najlepszy wynik. Nie mówimy o tym, że zadowolimy się trzecim lub czwartym miejscem w grupie. To też może się zdarzyć, ale turniej nie będzie jeszcze dla nas zakończony. W 1/8 finału będzie system k.o. i zadecyduje forma dnia. Trzeba pamiętać, że w ostatniej szesnastce mistrzostw nie będzie łatwego przeciwnika. Naprawdę w dobrym dniu można powalczyć z każdym.
Czy w katarskich mistrzostwach bardziej się pan obawia renomowanych firm znanych z mistrzostw Europy czy też tzw. czarnych koni np. Argentyny?
Mnóstwo zawodników znam z Bundesligi. Na Argentynę też trzeba uważać. Nasz trener powiedział, że wielu zawodników z tej reprezentacji gra w lidze portugalskiej i hiszpańskiej. Oni znają europejską piłkę i potyczka z nimi nie będzie łatwa.
/ Fot. N. Barczyk
Czy mecz z Niemcami będzie miał dla pana szczególne znaczenie?
Czy mecz z Niemcami będzie miał dla pana szczególne znaczenie?
Nie będzie to mecz jak każdy inny. W trakcie 60 minut nie będzie przyjaciół, kumpli czy znajomych. Będą się liczyć tylko dwa punkty.
Czy w klubie przed wyjazdem na mistrzostwa świata robiliście zakłady odnośnie wyniku tego meczu?
Ha, ha, ha. Nie, tego nie robiliśmy. Życzyliśmy sobie wszystkiego najlepszego, aby każdy jak najdalej awansował. Podobnie w meczu z Danią, gdy trafi się mój kolega z klubu (Jannick Green Krejberg przyp. autora), to nie będą mu rzucał tylko w nogi, ale także koło głowy.
Jak doświadczenie z Bundesligi spożytkuje pan w meczach reprezentacji Polski?
To pozwoliło mi szybko pokonać kolejne piętro. Z każdym meczem, z każdym treningiem jest coraz lepiej. Nie mam żadnych obaw, że będę miała jakieś problemy.
A czy z klubu do zespołu narodowego przenieśliście jakieś dwójkowe zagrania z Bartkiem Jureeckim?
Oczywiście. Kto uważnie śledził mecze w Tunezji czy podczas Christmas Cup mógł to już zauważyć. Z nim bardzo dobrze się rozumiem i wiem co w danym momencie trzeba zagrać.
Czy wyobraża sobie pan niezbyt licznych kibiców na trybunach podczas meczów w Katarze?
To bardzo możliwe. Zdaję sobie doskonale sprawę z faktu, że to dla przeciętnego kibica to kosztowny wyjazd. Mistrzostwa też będą długo trwały. Taki turniej w Europie zagwarantowałby więcej kibiców. Na to niestety nie mamy wpływu.
Kto dla pana jest faworytem mistrzostw?
Francuzi, Hiszpanie, Chorwaci i Duńczycy. Za tą czwórką jest kilka drużyn, które może im pokrzyżować plany. Zadecyduje forma dnia.
Za rok o tej porze będziemy przed mistrzostwami Europy, które zorganizuje Polska.
Dokładnie. Jednak jeszcze to tej imprezy tak daleko, że nie zajmujemy się tym tematem.
Marek Skorupski