Argentyna to najbliższy przeciwnik Polski w Mistrzostwach Świata Katar 2015. O tym, że mistrz Ameryki Płd. jest bardzo niewygodnym rywalem przekonała się już w turnieju Dania, która straciła punkt.
Czwórka naszych reprezentantów, która przyjechała do Doha mogła się o tym przekonać znacznie wcześniej. W 2007 r. w Bahrajnie odbywały się Mistrzostwa Świata Juniorów. Wówczas Biało-czerwoni w składzie z Piotrem Wyszomirskim, Piotrem Chrapkowskim, Michałem Szybą i Robertem Orzechowskim zremisowali z Argentyną 29:29. Konsekwencją straconego punktu był brak awansu do półfinału, z czego cieszył się później zespół Argentyny.
Z tamtej ekipy „Gladatirów” wywodzą się Diego Simonet i Juan Pablo Fernandez oraz oczywiście trener Eduardo Gallardo. Całej trójkę można teraz oglądać w Katarze. – Czwarte miejsce w Bahrajnie było bazą dla lepszej przyszłości – zawyrokował Gallardo. To dobre pokolenie najpierw zakończyło kontynentalną dominację Brazylii, zdobywając w 2010 r. złoty medal w mistrzostwach Pan Amerykańskich, które zapewniał bilet na igrzyska do Londynu.
Próbkę swoich dużych możliwości Argentyńczycy na forum światowym zademonstrowali w MŚ 2011. W Szwecji zajęli 12. miejsce, najlepsze z zespołów spoza Europy, po drodze ogrywając drużynę gospodarzy 27:22. Warto dodać, że wtedy i nasz zespół miał problemy i wygrał tylko 24:23.
W tym czasie Gallardo był nawet wśród pięciu nominowanych do nagrody Trenerzy Świata IHF, czyli pierwszym amerykańskim trenerem w historii głosowania.
Argentyński szkoleniowiec bezpośrednio po losowaniu grup MŚ 2015 miał rzec „ to nie może być prawda. Trafiliśmy do najsilniejszej grupy”. Jak widać Argentyńczycy nie przerazili się utytułowanych rywali i zdołali zremisować 24:24 z Danią.
– Ten wynik trochę mnie zaskoczył. Tym bardziej, że Duńczycy prowadzili już 16:10. Wiemy o tym, że Argentyńczycy są niewygodnym rywalem. Walczyli do końca i to się im opłaciło. Oni ostatnio regularnie meldują się w finałach mistrzostw świata. Może nie odgrywają wielkich ról w końcowej klasyfikacji, ale zawsze przysporzą rywalom nerwów i na pewno nie jest łatwo z nimi grać – przyznał Bartosz Jurecki. Nasz obrotowy doskonale pamięta mecz z nimi sprzed czterech lat. – Grają agresywną obronę i bardzo twardą. Grają bardzo szybko na nogach. Dlatego mocno musimy się skoncentrować na naszej obronie, żeby stała razem i ostro. W ataku pozycyjnym musimy grać długo i konsekwentnie, aby po dwóch podaniach nie było oddawania nieprzygotowanych rzutów. Po prostu musimy dużo grać bez piłki – zawyrokował starszy z braci.
Cztery lata temu nie było łatwo/ Fot. M. Biczyk
Mózg argentyńskiego zespołu, wspomniany Diego Simonet, przypomniał, że zapowiadał niespodzianki w pierwszej fazie mistrzostw. Nie sądził, że to może się stać już w pierwszej kolejce i to z udziałem jego zespołu. – Nasza obrona była kluczem do sukcesu. Remis z Danią to marzenie każdego z nas. Graliśmy dla kraju, gdzie handball praktycznie można nazwać amatorskim – wyznał Simonet.
Poziom piłki ręcznej w Argentynie można tak nazwać, ale wielu reprezentantów tego kraju gra w europejskich ligach, gdzie uczą się i podpatrują najlepszych. 25-letni Simonet np. znalazł zatrudnienie we francuskim Montpellier.