23 lutego 2015

Pierwsza ligowa porażka MKS Selgros

Szczypiornistki MKS-u Selgros Lublin doznały pierwszej porażki w rozgrywkach PGNiG Superligi Kobiet! Pogromcą ekipy trener Sabiny Włodek została Pogoń Baltica Szczecin, która zwyciężyła 30:24 (13:9).

EKS Start Elbląg – Aussie Sambor Tczew 30:24 (12:14)

Bez niespodzianki zakończyło się spotkanie w Elblągu, w którym miejscowy Start pokonał Aussie Sambor Tczew 30:24. O ile wynik nie jest zaskoczeniem, nie można tego powiedzieć o przebiegu meczu – goście postawili podopiecznym Antoniego Pareckiego ciężkie warunki, prowadząc nawet po pierwszej połowie 14:12.

W spotkanie lepiej weszły zawodniczki Aussie Sambora, które to otworzyły wynik spotkania, kiedy rzut karny na bramkę zamieniła Justyna Belter. Szybko jednak odpowiedział Start i chwilę później po indywidualnej akcji na 2:1 dla swojego zespołu rzuciła Kinga Grzyb. Mimo to zawodniczki z Tczewa pokazały, że nie przyjechały tu na pewną porażkę i rozpoczęły świetną serię zakończoną prowadzeniem 4:2.

Dalsze minuty pierwszej połowy to nieskuteczna pogoń gospodyń za wynikiem i ciągłe prowadzenie Aussie Sambora. W 17. minucie spotkania do ponownego remisu (8:8) doprowadziła Kinga Grzyb, jednak jej koleżanki nie potrafiły pójść za ciosem i objąć prowadzenia. Stan rzeczy nie uległ zmianie do końca pierwszej części i na przerwę oba zespoły schodziły przy wyniku 12:14 dla gości.

Kolejne trzydzieści minut tego spotkania to skuteczniejsza gra Startu. Chociaż ponownie lepiej rozpoczęli goście, podwyższając prowadzenie do trzech bramek (13:16, 35. minuta), gospodynie szybko odnalazły swój rytm gry. W 39. minucie prowadzenie swojej drużynie dała Lidia Żakowska, a kolejne gole Kingi Grzyb i Katarzyny Kołodziejskiej pozwoliły im wyjść na prowadzenie 20:17.

Zawodniczki Aussie Sambor próbowały odrobić straty, jednak nie potrafiły doprowadzić do ponownego remisu, nie mówiąc o odzyskaniu
prowadzenia. Na dziesięć minut przed ostatnim gwizdkiem świetną serię zanotował Start Elbląg, który dzięki rzutom Grzyb, Kołodziejskiej i Hanny Sądej powiększył przewagę do pięciu bramek (27:22). Przewagi podopieczne Antoniego Pareckiego nie oddały już do końca meczu, wygrywając ostatecznie 30:24.


/ Fot. T. Folta Pressfocus

Energa AZS Koszalin – KGHM Metraco Zagłębie Lubin 27:22 (14:13)

Drugie w tym tygodniu spotkanie Energii AZS Koszalin i KGHM Metraco Zagłębia Lubin zakończyło się odmiennym wynikiem niż pierwsze z nich. Tym razem górą były Akademiczki, które pokonały Miedziowe w ligowym meczu
27:22, chociaż do przerwy nic nie wskazywało na tak dużą różnicę bramek.

Po raz drugi w tym tygodniu zmierzyły się ze sobą ekipy Energii AZS Koszalin i KGHM Metraco Zagłębia Lubin. – To będzie Koszalin show, bo w tydzień zagramy z nimi trzy razy. Granie w krótkim czasie z tym samym rywalem z reguły nie należy do łatwych – mówiła przed meczami trenerka lubinianek, Bożena Karkut. Mimo wygranej w pierwszym spotkaniu w ramach Pucharu Polski 22:20, w Koszalinie było dużo trudniej i ten mecz zakończył się przegraną Miedziowych 27:22.

Pierwsza połowa spotkania była bardzo wyrównana, chociaż przez większość czasu to gospodynie były na prowadzeniu. One też otworzyły
wynik meczu, kiedy rzut karny na bramkę zamieniła Karolina Kalska. Również jej trafienie w 9. minucie dało Akademiczkom prowadzenie 4:2, a do trzech oczek podwyższyła kilka chwil później Joanna Chmiel. Prowadzenie koszalinianek ciągle rosło i w 16. minucie wygrywały one już 9:5.

Goście z Lubina nie miały jednak zamiaru oddać meczu bez walki i szybko wzięły się za odrabianie strat. Na pięć minut przed końcem Miedziowe rzuciły bramkę kontaktową, a następnie do remisu doprowadziła Anna Pałgan. Niestety podopiecznym Bożeny Karkut nie udało się utrzymać remisu do
przerwy (przegrywały 13:14), a dodatkowo w ostatnich sekundach pierwszej połowy straciły na dwie minuty Aleksandrę Paluch.

Po przerwie przez większość czasu wynik oscylował w okolicach remisu. Gra toczyła się bramka za bramkę i dopiero na dziesięć minut przed końcem spotkania na dwubramkowe prowadzenie swój zespół wyprowadziła Karolina Kalska (22:20). Od tej chwili zaczęła się świetna seria Akademiczek, a
z drugiej strony wielka niemoc ekipy z Lubina. Do ostatniego gwizdka w tym
meczu Miedziowe zdołały rzucić jeszcze zaledwie dwie bramki przy pięciu
gospodyń, co miało swój skutek w przegranej 27:22.

Olimpia-Beskid Nowy Sącz – KPR Ruch Chorzów 27:20 (12:14)

Mocno osłabiona Olimpia-Beskid nie dała rady KPR Ruchowi Chorzów. Świadomi ciężkiej przeprawy goście pokonali ekipę z Nowego Sącza na ich własnym terenie 30:27, prowadząc przez praktycznie całe spotkanie.

Do kolejnego spotkania Olimpia-Beskid Nowy Sącz podeszła mocno zdziesiątkowana – w składzie na ten mecz znalazło się zaledwie dziesięć zawodniczek. To jednak i tak lepszy wynik niż tydzień temu, gdzie na ławce rezerwowych obok sztabu szkoleniowego zasiadła zaledwie jedna zawodniczka. Nie było więc zaskoczeniem, że od początku faworytem meczu była ekipa KPR Ruch Chorzów. To właśnie goście dużo lepiej weszli w spotkanie, po dziesięciu minutach prowadząc 5:1.

Olimpia-Beskid nie chciała jednak oddać tego meczu bez walki, szczególnie że miała atut własnego boiska. Podopieczne Dusana Danisa
próbowały więc za wszelką cenę odrabiać straty, a brylowała w tym oczywiście
doświadczona Katarina Dunajova. Pogoń za wynikiem przynosiła coraz lepsze
efekty i stopniowo gospodynie zmniejszały straty. Na przerwę oba zespoły
schodziły przy wyniku 12:14.

Druga część spotkania przyniosła dalszą walkę Olimpii-Beskid Nowy Sącz. W 33. minucie gospodynie zdołały rzucić kontaktową bramkę (13:14) i przez długi czas udawało im się utrzymywać taki rezultat. Ruch Chorzów miał niemałe problemy, aby ponownie wypracować sobie przewagę. Udało się to w 41. minucie, kiedy rzut karny na bramkę zamieniła Marlena Lesik.

Gospodynie miały jeszcze matematyczne szanse na odrobienie strat, jednak duża nieskuteczność i błędy w ataku były bezwzględnie wykorzystywane przez przeciwniczki. Ciekawie zrobiło się jeszcze na cztery minuty przed końcem, kiedy na tablicy wyników zaistniał wynik 27:28, jednak Olimpia-Beskid nie potrafiła pójść za ciosem i przegrała to spotkanie 27:30.

KPR Jelenia Góra – SPR Olkusz 26:24 (13:11)

Wygraną gospodyń zakończyło się spotkanie w Jeleniej Górze, gdzie KPR podejmował SPR Olkusz. Po emocjach w drugiej połowie przyjezdne uległy 26:24 i ciągle zamykają ligową stawkę, mając na koncie zaledwie trzy punkty.

Czerwona latarnia ligi, ekipa SPR Olkusz udała się do Jeleniej Góry, gdzie podejmowała miejscowy KPR. Przed podopiecznymi Anny Niewiadomskiej było ciężkie zadanie, jednak pokazały one ducha walki. Od pierwszych minut olkuszanki dały jasno do zrozumienia, że nie przyjechały do Karkonoszy po pewną porażkę i przez całą pierwszą połowę walczyły z KPR jak równy z równym. W 9. minucie objęły nawet pierwsze w tym spotkaniu prowadzenie,
kiedy to skutecznym rzutem popisała się Paula Przytuła.

Kolejne minuty to gównie gra punkt za punkt i wzajemne odbieranie sobie prowadzenia. Żadna z ekip nie była w stanie wyjść na większe niż jednobramkowe prowadzenie. Udało się to dopiero zawodniczkom KPR Jeleniej
Góry na zaledwie minutę przed końcem. Wówczas celnie ze skrzydła rzucała
Natalia Winiarska, dając swojej drużynie wynik 13:11. Rezultat nie uległ już
zmianie, jednak na dwie minuty na ławkę kar odesłana została Paula Przytuła.

Po przerwie przewagę utrzymywały zawodniczki KPR-u, które w 35. minucie podwyższyły prowadzenie do czterech bramek (17:13), kiedy to potężnym rzutem z 9. metra popisała się Małgorzata Buklarewicz. Przyjezdne nie
zamierzały się jednak poddawać i kilka chwil później za sprawą Agaty Wcześniak zdołały zdobyć kontaktowego gola.

Podopieczne Anny Niewiadomskiej ciągle jednak nie były w stanie doprowadzić do remisu i wizja powrotu do Olkusza z chociażby jednym
punktem mocno się oddalała. Nadzieje w zespół wstąpiły jeszcze w ostatnich
sekundach po bramce z koła Agaty Basiak, jednak szybko z tej samej pozycji po stronie przeciwników odpowiedziała Anna Mączka, ustanawiając wynik spotkania na 26:24.


/ Fot. P. Andrachiewicz Presssfocus

MKS Selgros – Pogoń Baltica Szczecin 24:30 (9:13)

Spotkanie w Lublinie zamykało 22. kolejkę PGNiG Superligi Kobiet. Choć to właśnie lubelska drużyna była przed pierwszym gwizdkiem zdecydowanym faworytem pojedynku (wygrane szesnaście z siedemnastu ligowych
meczów), to szczecinianki do Koziego Grodu nie jechały bez nadziei na dobry
wynik. To właśnie Pogoń w pierwszej rundzie sezonu jako jedyna zatrzymała MKS Selgros, w spotkaniu 8. kolejki, remisując na własnym parkiecie 23:23. W
Lublinie podopieczne Adriana Struzika chciały co najmniej powtórzyć ten wynik.

Za szczecińską drużyną przemawiał jeszcze fakt poważnych problemów kadrowych MKS-u. W ekipie Sabiny Włodek w niedzielnym meczu zabrakło m.in. leczących urazy kolan Weroniki Gawlik, Honoraty Syncerz i Karoliny Konsur oraz walczącej o powrót do zdrowia po urazie nadgarstka Agnieszki Koceli. Mimo
tego lublinianki dobrze rozpoczęły spotkanie, w pierwszych minutach z łatwością znajdując sposób na rozmontowanie defensywy rywalek.

Po kwadransie gry MKS wygrywał 7:6 i nic wówczas nie zapowiadało, że jedna z drużyn wkrótce przejmie kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie. Obie ekipy grały nieskutecznie, pod jedną i drugą bramką mnożyły się proste błędy techniczne. Szybciej z tego chaosu wyszły jednak przyjezdne, które
wykorzystując kilka kontrataków objęły w 27. minucie prowadzenie 11:8. Świetnie spisywała się Agata Cebula, doskonałą partię w bramce Pogoni rozgrywała również Sołomija Szywerska i w efekcie szczecinianki wygrywały do przerwy 13:9.

Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Podopieczne trenera Struzika konsekwentnie utrzymywały kilkubramkową przewagę, nie pozwalając gospodyniom na odwrócenie losów meczu. W ekipie MKS-u dobre występy
notowały Marta Gęga, Joanna Drabik i Dorota Małek, lecz było to zdecydowanie za mało, na dobrze grającą drużynę Pogoni Baltica. W 39. minucie przyjezdne wygrywały już 19:13 i sześciobramkowe prowadzenie dowiozły do końcowej syreny (30:24).

SKLEP KIBICA

Kup koszulkę reprezentacji

Pin It on Pinterest