PGE Vive Kielce przegrało w Celje z Pivovarną Lasko 27:31 (12:16) i wciąż pozostaje bez wyjazdowego zwycięstwa w tej edycji Velux EHF Champions League. Mistrzowie Polski popełnili wiele niewymuszonych błędów w ataku, mieli też spore problemy w defensywie. Nie sposób odmówić Kielczanom woli walki, ale to było zdecydowanie za mało na znakomicie dysponowanych gospodarzy.
Przed spotkaniem szczególną uwagę poświęcono nazwisku Dujszebajew – były szkoleniowiec reprezentacji Polski i jego starszy syn Alex bronią barw Kielczan, z kolei młodszy – Daniel – jest wypożyczony z Kielc do klubu z Celje.
Pierwsze trzydzieści minut nie było udane w wykonaniu PGE Vive. Mistrzowie Polski mieli spore kłopoty z wykończeniem czystych sytuacji, za to Słoweńcy trafiali nawet z najtrudniejszych pozycji.
W 18. minucie gospodarze prowadzili już 9:6, a PGE Vive miało spore kłopoty w ataku, nawet grając w przewadze, mnożyły się straty i nieskuteczne rzuty. W końcu niemoc przełamali skrzydłowi – dzięki trafieniom Mateusza Jachlewskiego i Darko Djukica Kielczanie zniwelowali straty (9:8).
Jeżeli ktoś liczył na przebudzenie zawodników z Kielc musiał jednak obejść się smakiem, kolejne ciosy wyprowadzili bowiem miejscowi. Szczelna obrona, szybkie wznowienie i zabójcze kontry to była ich recepta na sukces – na dwie minuty przed gwizdkiem na przerwę prowadzili już 15:9. Znakomicie interweniował bramkarz Celje Urban Lesjak, a po drugiej stronie parkietu szalał serbski rozgrywający Luka Mitrović.
Ostatnie słowo w tej partii na szczęście należało do graczy Talanta Dujszebajewa i do przerwy było 16:12 dla Słoweńców.
Po upływie sześciu minut w drugiej połowie Manuel Strlek zdobył po kontrataku bramkę kontaktową (19:18). Wyśmienitą zmianę dał Sławomir Szmal, który zastąpił w bramce Filipa Ivića.
Kiedy do ostatniego gwizdka pozostawał kwadrans szansę na zdobycie bramki kontaktowej miał Julen Aginagalde, ale Hiszpan przekroczył pole bramkowe i jego zespół po raz kolejny musiał oddać piłkę.
Niestety w kolejnych akcjach było niewiele lepiej i gospodarze ponownie zwiększyli przewagę (25:20 w 49. minucie). Strata za stratą PGE Vive i zabójcze kontry Celje to obrazek najczęściej powtarzający się w końcowych minutach.
Jeżeli trzeba było trafić z dystansu ciężar brał na siebie Daniel Dujszebajew i robił to z powodzeniem, w szeregach PGE Vive jako jedyny zagrożenie z drugiej linii stwarzał Karol Bielecki.
Kielczanie ambitnie walczyli do końca (28:26 w 57. minucie po bramce Blaża Janca), ale raz jeszcze przytomnym, sytuacyjnym rzutem popisał się Mitrović i tym samym przypieczętował zwycięstwo Pivovarnej Lasko.
Liga Mistrzów / grupa B / 3. kolejka
RK CELJE PIVOVARNA LASKO – PGE VIVE KIELCE 31:27 (16:12)