– Otrzymałem już życzenia od trenerów i chłopaków, ale zespół najlepszy prezent jaki mogłem sobie wymarzyć sprawił mi już wczoraj – mam na myśli zwycięstwo nad Francją, mistrzami olimpijskimi, świata i Europy – zdradził nam środowy jubilat, Przemysław Krajewski.
Skrzydłowy Azotów Puławy skończył 20 stycznia dokładnie 29 lat, obiecując jednocześnie, że sam postara się dołożyć na… parkiecie do prezentu dla Karola Bieleckiego, który 23 stycznia, a więc w dniu naszego pierwszego pojedynku w drugiej fazie mistrzostw Europy z Norwegią skończy 34 lata.
Dziś nasi reprezentanci mieli dzień wolnego, na który solidnie zapracowali, wygrywając wszystkie trzy mecze w grupie i przechodząc do kolejnej fazy turnieju z maksymalną liczbą czterech punktów
– Przed pojedynkiem z Trójkolorowymi żartowaliśmy, że jeśli wygramy będziemy mieć nagrodę w postaci czterech dni przerwy. Tak się stało. Mamy możliwość dojścia do siebie po ciężkim meczach – zdradził nam z uśmiechem Bartosz Konitz.
Tak bardzo chcieliśmy mieć dłuższy odpoczynek i sami zafundowaliśmy sobie teraz cztery dni przerwy – słowa kolego potwierdzał Jakub Łucak, a wszyscy nasi kadrowicze twierdzili, że po tak ciężkich sportowo i przede wszystkim wyczerpujących psychicznie meczach w turnieju, którego są gospodarzami, taki reset będzie procentował w kolejnych spotkaniach.
– Na kolacji po meczu z Francją mogliśmy wypić po lampce wina i trochę sobie poświętować. Zasłużyliśmy na to – zdradził nam Krajewski.
Generalnie środa była dniem wolnym, w którym tylko poranna odnowa biologiczna była obowiązkowa. Potem wszyscy kadrowicze dostali wolne popołudnie od selekcjonera Michaela Bieglera. – Dziś mamy luźny dzień, który poświęcimy na spotkanie z rodzinami, zabawę z dziećmi. Dopiero od jutra zaczniemy przygotowania do kolejnego ważnego meczu z Norwegią – zakończył Konitz