Po porannym rozruchu i odnowie biologicznej, a jeszcze przed obiadem polscy piłkarze ręczni spotkali się z dziennikarzami. Po szczęśliwym horrorze z Serbią humory naszych zawodników były naturalnie znakomite.
– A nie mówiłem przed mistrzostwami, że będą horrory? A to był dopiero pierwszy z odcinek z tej serii w tych mistrzostwach! – uśmiechał się szeroko jeden z najpogodniejszych zawodników w polskiej ekipie, Piotr Chrapkowski. – Cieszymy się bardzo z tego inauguracyjnego zwycięstwa i jeśli nadal będziemy wygrywać w dramatycznych końcówkach, nawet jedną bramką, to nie mam nic przeciwko temu – dodawał rozgrywający Vive Tauron Kielce.
– A ja nie lubię horrorów. Chętnie oglądam komedie lub filmy sensacyjne. Jeśli jednak będziemy punktować w spotkaniach grozy, to nie mam nic przeciwko – przyznawał Rafał Gliński, który spisał się bardzo dobrze w pierwszym spotkaniu z siódemką z Bałkanów. Ba, popularny „Glina” wyszedł w piątek na parkiet w wyjściowym zestawieniu, choć przed mistrzostwami dziennikarze spekulowali, że może zabraknąć go w szesnastoosobowej kadrze na EURO. – Zaskoczenie? Nie, nie miałem wielkiego stresu – zapewnia rozgrywający Górnika Zabrze. – Trener Biegler musiał kogoś wybrać do „szesnastki” i cieszę się, że postawił właśnie na mnie. Wyszedłem na parkiet z zadaniem taktycznym do wykonania, a zmieniałem się z Michałem Jureckim na środku rozegrania w momencie, gdy graliśmy w osłabieniu. Pojawiałem się też w obronie i cieszę się, jeśli dziennikarze twierdzą, że było nieźle.
Choć od meczu z Serbią minęło kilkanaście godzin, nie zmalał podziw kolegów dla ich kapitana, który na 57 sekund przed końcem potyczki z Serbami obronił rzut karny Ivana Nikcevicia. – Zawsze wierzymy w Sławka, bo to człowiek, który sam może wygrać mecz – stwierdził Daszek, któremu wtórował nasz drugi golkiper Piotr Wyszomirski. – Sławek spisał się znakomicie – mówi „Wyszu”. – Nam, bramkarzom, potrzebny jest taki jeden, świetny występ, by się odblokować. „Kasa” już pokazał klasę, liczę na to, że w kolejnych spotkaniach ja się pokażę. Bohaterem meczu z Serbią był jednak cały zespół. Pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną, że jest chemia między nami. Chłopcy doskonale poradzili sobie z presją, zagrali z pasją i wielką ambicją. Wygraliśmy po niesamowitych emocjach i tak może być już do końca turnieju. Mamy w każdym elemencie gry coś do poprawy, zdajemy sobie sprawę, że nie zagraliśmy na inaugurację najlepiej, ale co by było z pięknej gry, gdybyśmy przegrali?