Kobieca reprezentacja Ukrainy na rewanżowy mecz z Polską w kwalifikacjach MŚ 2015 podróżowała autokarem do Szczecina szesnaście godzin. Trener Borys Piotrowski miał problemy ze skompletowaniem składu. Zapowiada, że jego podopieczne w niedzielę zagrają najlepiej jak tylko potrafią.
Do Szczecina z Ukrainy jechaliście autokarem siedemnaście godzin. Czy zawsze w ten sposób podróżujecie na mecze?
Nie, nie zawsze. Użgorod jest położony daleko od lotnisk, od Lwowa, od Budapesztu, od Koszyc. Do Kijowa jechalibyśmy pociągiem szesnaście godzin. Dlatego wybraliśmy taką marszrutę. Na pewno tak długa droga była uciążliwa dla nas wszystkich.
/ Fot. M.Skorupski
Po pierwszym meczu z Polską jesteście na minus sześć bramek. Jaki scenariusz pan przewiduje w rewanżowym spotkaniu?
Nie jestem Bogiem. Nie wiem co może się wydarzyć. Wyjdziemy na boisku i będziemy grać. Nie jesteśmy w stanie poradzić sobie ze wszystkimi problemami, które nas trapią. Nie gramy turniejów, sparingów. W pierwszym spotkaniu z waszą drużyną nie mogła zagrać lewa rozgrywająca Anastasia Pidpalowa. To kapitan zespołu, ma 192 cm wzrostu, była w dobrej formie. Niestety złamany palec wyeliminował ją z gry. Myśleliśmy o Wiktorii Belmas, która teraz gra w Polsce. Niestety w meczu Ruchu Chorzów w maju doznała poważnej kontuzji kolana. Mamy problemy ze skrzydłami. Odmówiła gry Szucka, która występuje w lidze rumuńskiej. Nie mogła przyjechać Waszczuk, która gra w Turcji. To leworęczna prawa rozgrywająca, silny obrońca. Kontuzjowana jest prawoskrzydłowa Wołownik, która ma już za sobą debiut w mistrzostwach Europy. Teraz ciężko zachorowała Peredery. Nie przyjechała też Prusalok.
A jak po pierwszym meczu można scharakteryzować polską reprezentację?
Analiza gry wyraźnie wskazuje, że polski zespół systematycznie odnotowuje progres. W mistrzostwach świata Polska była czwarta. My w Serbii nie graliśmy. W ostatnich mistrzostwach Europy Polska zajęła jedenaste miejsce, my szesnaste. U was pojawiają się nowe, perspektywiczne zawodniczki. Wcześniej można powiedzieć mieliście tylko Kudłacz i Wojtas. To nie wystarczało. Teraz widać, że krajowe rozgrywki mają pozytywny wpływ na poziom zespołu narodowego. Dyscyplina się rozwija, powoli, ale systematycznie. W ostatnich ME Polska bardzo dobrze zagrała z Norwegią. Ostatecznie przegrała, ale długimi momentami dyktowała warunki gry Norwegii, która nic nie mogła na to poradzić. Doskonale widać, że zespół Rasmussena jest dobrze zorganizowany i zdyscyplinowany, z ambicjami. Praca polskiej federacji przynosi efekty.
Ukraina w dorobku ma m.in. brązowy medal olimpijski wywalczony w Atenach. Jest szansa, żeby w przewidywalnej przyszłości takie czasy dla was wróciły.
Bardzo nam zależy, aby ten okres wrócił. Sytuacja jest jednak bardzo ciężka. Sportowe szkoły nie pracują tak jak wcześniej. Bezpośrednio po rozpadzie Związku Radzieckiego funkcjonował system selekcji i szkolenia młodzieży. Widać było w tym siłę. Teraz tego nie ma. Nie rozczulamy się nad sobą. Trzeba pracować i dać z siebie wszystko w danym momencie, na ile jest to możliwe. Po prostu życie jest za krótkie i kolejnej szansy na odbudowanie pozycji możemy już nie dostać.
Marek Skorupski