11 lipca 2007

Zaczynamy wierzyć w siebie

Politechnika Koszalińska – 6. zespół naszej ekstraklasy – zajęła 2. miejsce w zakończonych w Łodzi 2. Akademickich Mistrzostwach Europy. Liczy się dynamika prowadzenia ataku. Jeżeli nie jest to konieczne to nie ma miejsca na wahania, zwalnianie tempa. Drużyny rozpoczynały atak szybkim środkiem – dzieli się swoimi wrażeniami z imprezy trener Waldemar Szafulski.

Gazeta Wyborcza Szczecin: Drugie miejsce Pana satysfakcjonuje?

Waldemar Szafulski: – Tak, szczególnie, że startowaliśmy w zawodach po raz pierwszy, a decyzja o możliwości wystawienia reprezentacji zapadła dopiero w maju, po tym, jak zdobyliśmy wicemistrzostwo drużyn uniwersyteckich w kraju. Radość z sukcesu jest tym większa, że mistrzostwa odbywają się w czasie, kiedy ekstraklasa ma urlopy. Nie mieliśmy szans, żeby przygotować się do zawodów w takim wymiarze czasowym, jak robimy to przed rozgrywkami ligowymi, a mimo to udało się osiągnąć sukces. Przyznam, że brak tego przygotowania był widoczny i wszystkich nas wywalczenie drugiego miejsce kosztowało sporo zdrowia.

Szczypiornistki zrezygnowały z wakacji, by wziąć udział w AME. Długo musiał Pan je namawiać?

 – Skompletowanie składu nie było łatwe, bo żeby znieść obciążenia ligi i gry w dodatkowych zawodach trzeba mieć naprawdę końskie zdrowie. Całe szczęście, że uzyskaliśmy dobrą lokatę, to pozwoliło dziewczynom uwierzyć, że mimo wszystko warto było się poświęcić. Oprócz medalu jest przecież bagaż doświadczeń, który stamtąd wyniosą. Mam tu na myśli przede wszystkim te zawodniczki, które w rozgrywkach ligowych nie mają zbyt wielu okazji do gry. Za rok mistrzostwa odbędą się w Portugalii. Byłoby miło gdybyśmy znowu mieli okazje wziąć w nich udział.

W mistrzostwach brało udział zaledwie sześć drużyn. Poziom był zadowalający?

– Z tego, co mówią organizatorzy poziom mistrzostw akademickich idzie w górę. Rok temu w rywalizacji kobiet na drugim miejscu był zespół z Lyonu, tym razem rywalizację zakończył bez zwycięstwa. Jadąc na zawody wiedzieliśmy, że nie będzie tam słabych przeciwników i rzeczywiście nikt się nie oszczędzał.

Zauważył Pan nowe tendencje w piłce ręcznej?

– Na pewno najbardziej widoczne jest dążenie przyspieszenia gry. Liczy się dynamika prowadzenia ataku. Jeżeli nie jest to konieczne to nie ma miejsca na wahania, zwalnianie tempa. Drużyny rozpoczynały atak szybkim środkiem. Po raz kolejny przekonaliśmy się – na przykładzie reprezentacji Portugalii -jak ważną, choć niedocenianą, jest pozycja obrotowej. Portugalczycy to nacja, która nie dysponuje wyjątkowymi warunkami fizycznymi, a jednak można było zauważyć ile daje dobra organizacja współpracy kołowej z obroną. Najczęściej preferowanym ustawieniem defensywy było płaskie 6-0.

Mistrzyniami zostały Niemki z czterema punktami przewagi. Czym ich zespół górował nad pozostałymi uczestnikami AME?

– Różnica punktowa odzwierciedla przewagę tego zespołu nad resztą. Jedyną zaporę na ich drodze próbowaliśmy postawić my. Nie udało nam się i przegraliśmy, ale z obrazu gry w tym spotkaniu możemy być zadowoleni. Na początku byliśmy nieco zaskoczeni, bo sędziowie cypryjscy, którzy sędziowali nasz mecz pozwolili Niemkom na bardzo twardą, wręcz momentami bezpardonową grę fizyczną. Mimo to nasze zawodniczki z każdą kolejna minutą grały lepiej i udało im się do tych warunków dostosować. Losy meczu mogły być różne, gdyby nie doskonała postawa bram-karki rywalek. Siła niemieckiej drużyny tkwiła też w tym, że w swoim składzie miała cztery zawodniczki, które na co dzień występują w 1. Bundeslidze i właśnie one stanowiły kręgosłup zespołu. Na ich korzyść przemawiała także siła ataku. Jedna z rozgrywających mistrza Niemiec FC Nurnberg Anja Rosler została królową strzelczyń.

W turnieju brały udział drużyny z różnych stron Europy. W grze widać różnice w mentalności?

– W coraz mniejszym stopniu, ale za to widać różnice w zachowaniu poza boiskiem. Chyba najbarwniejszą reprezentacją spośród wszystkich była kadra Portugalii. Widać było temperament, a z hotelowych okien do 2 w nocy dobiegały dźwięki zabawy (śmiech). Może to nie jest profesjonalne podejście i nie wiem, skąd ci ludzie mają w sobie takie pokłady energii, ale uczestnictwo wżyciu nocnym nie przeszkodziło Portugalczykom zajęcia drugiej pozycji w rywalizacji panów. Na ich przykładzie widać autentyczną radość, którą po trafią czerpać z życia, ale również ze sportu. Trochę inaczej wyglądali Białorusini, którzy byli bardziej skryci i mniej otwarci na świat. To chyba wynika z tego, co wynosi się z domu, a pewnie wpływ na to ma też sytuacja polityczna w ich kraju. Na naszym przykładzie widać zmiany, bo reprezentacje naszego kraju, co było zauważalne również podczas tych mistrzostw, zaczynają wierzyć w to, że wcale nie jesteśmy na najgorszym poziomie i zaczynają tę pewność wykorzystywać.

Natalia Jąder

SKLEP KIBICA

Kup koszulkę reprezentacji

Pin It on Pinterest