Vive Targi ma aspiracje by stać się drugim np. MKB Veszprem, z którym od kilku lat liczą się w Europie – mówi Grzegorz Tkaczyk, rozgrywający Rhein Neckar Loewen w wywiadzie dla GW Kielce. Jego zespół w sobotę, w Lidze Mistrzów, zmierzy się w Kielcach z Vive Targi.
Wybiera się Pan na mecz do Kielc?
– Nie. Mój występ jest niemożliwy, a teraz muszę skoncentrować się na pracy, by jak najszybciej wrócić do formy. Od września przechodzę rehabilitację po operacji kolana. A od trzech tygodni trenuję normalnie z zespołem, obciążenia są coraz większe. Dlatego nie mogę pozwolić sobie na trzydniową wycieczkę do Polski.
Kiedy znów zobaczymy Pana na parkiecie?
– Jeśli wszystko pójdzie tak jak powinno, to pod koniec lutego lub najpóźniej na początku marca. Jestem głodny gry, straciłem strasznie dużo czasu przez kontuzję i nie mogę się doczekać powrotu. Nie jestem superoptymistą, czas wszystko zweryfikuje.
A wróci Pan do reprezentacji Polski?
– Najpierw muszę zobaczyć, czy moje kolano wytrzyma obciążenie. Ja miałem najgorszy wariant urazu kolana, bo fachowo mówiąc, doznałem ubytku chrząstki stawowej. W dodatku w lewej nodze, z której skaczę. Muszę być ostrożny. Ale oczywiście jeśli wrócę do wysokiej formy i ze zdrowiem będzie wszystko w porządku, to chciałbym znów zagrać w kadrze.
Zastępujący Pana w Austrii na środku rozegrania Tomasz Rosiński i Bartłomiej Jaszka zdali egzamin?
– Tak, powiem szczerze, że podobała mi się ich gra. Szczególnie "Rosa" zaskoczył, że tak szybko z powodzeniem wprowadził się do zespołu. Nie było widać u niego tremy. Wyglądało, jakby grał od kilku lat na tak ważnym turnieju, a przecież dopiero debiutował na mistrzostwach Europy. Zresztą swoją klasę niejednokrotnie udowadnia w Lidze Mistrzów.
Grzegorz Tkaczyk w meczu reprezentacji Polski /Fot. ZPRP
Polska z Tkaczykiem zdobyłaby medal w Austrii?
– Trudno powiedzieć (śmiech ). Można sobie gdybać. Koledzy naprawdę grali dobry turniej, szkoda że nie udało się zdobyć medalu. Wiadomo, że sędziowie z Chorwacją nie pomogli, ale ogólnie to był udany start. Najlepszy od lat.
Lwom nie najlepiej wiedzie się w tym sezonie. Dlaczego?
– Gramy po prostu w kratkę. Celem naszych szefów było mistrzostwo Niemiec, ale przecież zmieniliśmy zespół. Chyba nie wzięli oni tego pod uwagę. A przecież w sporcie, by osiągnąć sukces, potrzeba czasu. Same nazwiska nie wygrywają. Potrzeba cierpliwości, dać zaufanie trenerowi. A tymczasem w trzecim sezonie mojej gry w Lwach mam już trzeciego trenera. A takich rewolucji robić nie można. Zobaczmy THW Kiel – od lat grają podobnym składem, tylko go uzupełniają. A tymczasem u nas co rok dochodzi pięciu-sześciu nowych piłkarzy. Ale nadal w tym sezonie mamy o co walczyć – o trzecie miejsce w Bundeslidze, jesteśmy w Final Four Pucharu Niemiec, walczymy w Lidze Mistrzów. Jest sporo do wygrania.
A może po prostu brakuje Tkaczyka i Mariusza Jurasika?
– Trudno powiedzieć. Nie będę siebie oceniał. Chcę wrócić i zobaczymy, co będzie dalej. Teraz na pozycji "Józka" mamy dwóch zawodników: Olafura Stefanssona, o jego klasie nikogo nie trzeba przekonywać, i młodego Niemca Michaela Mullera. Ten drugi gra jednak mało.
Mecz w Kielcach może zadecydować o zwycięstwie w grupie?
– Myślę, że tak. Mamy ciężki terminarz, gramy na wyjeździe z Kielcami, Chambery i Veszpremem. Dlatego mecz z Vive Targi jest dla nas niezwykle ważny, chcemy z nimi wygrać i zrewanżować się za remis w pierwszej rundzie.
Dużo gromów padło na Wasze głowy po tym wyniku?
– Wszyscy byli rozczarowani, tym bardziej że prowadziliśmy przez cały mecz i wydawało się, że kontrolujemy przebieg spotkania. Ale nie było żadnego alarmu.
W sobotę znów nie będzie łatwo. Kieleccy kibice szykują niezłe piekło.
– Słyszałem, że było aż 12 tysięcy chętnych kibiców. Chyba zatem trzeba zbudować nową halę. My jednak jesteśmy przyzwyczajeni do takiej atmosfery, co chwila w lidze mamy mecze, w których kibice tworzą fajną atmosferę.
Jesteś zaskoczony, że kielczanie tak dobrze radzą sobie w Lidze Mistrzów?
– Tak, bo przecież wrócili do niej po kilku latach. Są czarnym koniem rozgrywek. Bogdan Wenta wykonuje wielką robotę i wydaje mi się, że Vive Targi ma aspiracje, by stać się drugim np. MKB Veszprem, z którym od kilku lat liczą się w Europie. Zresztą świadczą o tym planowane transfery Sławomira Szmala czy Michała Jureckiego.
A może także Grzegorza Tkaczyka?
– Do czerwca 2011 mam kontrakt z Rhein Neckar Lowen, a potem planuję stabilizację. Noszę się z zamiarem powrotu do Polski. Gdzie będę grał? Czas pokaże.