W swym pierwszym spotkaniu w ramach Turnieju Noworocznego Polacy zremisowali w Brnie z Węgrami 27:27 (14:12). Biało-czerwoni przeważali przez większą część meczu, ale to Madziarzy w ostatniej akcji doprowadzili do wyrównania.
/Fot. MG
Od momentu, gdy reprezentację Biało-czerwonych objął Michael Biegler, podkreśla on, że najważniejsza jest defensywa, bo nią wygrywa się najważniejsze mecze. Stąd jego ekipa rozpoczęła zgrupowanie przed mundialem właśnie od pracy nad tym elementem.
Niestety, kontuzja wykluczyła z udziału w mistrzostwach Piotra Grabarczyka, na którym opierała się linia obronna. Pod jego nieobecność szkoleniowiec musiał zlepić ją od nowa i właśnie Noworoczny turniej w czeskim Brnie ma pokazać jak ekipa radzi sobie w nowym zestawieniu.
Na pierwszy ogień Polacy zmierzyli się z innym uczestnikiem mistrzostw świata, które rozpoczną się za tydzień, Węgrami. Rywal więc nie byle jaki, no i stosunkowo miarodajny, jeżeli chodzi o formę biało-czerwonych.
Początkowo wszystko wyglądało bardzo dobrze. Dzięki szczelnemu murowi i dobrej skuteczności w ataku – przede wszystkim Michała Jureckiego – Polacy objęli kilkubramkowe prowadzenie. Niestety, później wkradła się nerwowość, rywale znaleźli luki w obronie i zdołali złapać kontakt.
– Oczywiście mankamenty były, ale można powiedzieć, że jako całość nieźle to wyglądało. Dobrze funkcjonował środek, reszta chłopaków również mocno walczyła – ocenił krótko Jacek Będzikowski, asystent Bieglera.
Sztab szkoleniowy więcej zastrzeżeń mógł mieć do ofensywy. Co prawda wejście Karola Bieleckiego ożywiło zespół, no i znów jasnym punktem okazał się niedawny debiutant Przemysław Krajewski, ale wciąż wynik oscylował wokół remisu.
Tak też się zakończyło, gdyż w ostatniej akcji pomylił się Robert Orzechowski i kontrę na sekundę przed końcem wykorzystał Gergely Harsanyi.
– Jeszcze nie wszystko wychodzi, ale spokojnie. Nawet i dobrze, że teraz to się dzieje, bo optymalną formę mamy złapać na mistrzostwa, a nie w tym momencie – uspokajał Będzikowski.
– Wypadł nam Piotrek Grabarczyk i musimy to jakoś łatać. Widać, że jeszcze nie do końca wszystko wychodzi, ale nie jest aż tak źle. W pierwszej połowie straciliśmy 12 bramek. Dopiero w końcówce meczu nieco stanęliśmy, za często pasywnie próbowaliśmy grać blokiem i szybki Gabor Csaszarm mógł się popisywać indywidualnymi akcjami. Ale spokojnie, na mistrzostwa dopniemy to – podsumował Michał Kubisztal.
POLSKA – WĘGRY 27:27 (14:12)
POLSKA: Szmal, Wichary – Jaszka 1, K. Lijewski 1, Pilitowski, Bielecki 4, Bartczak, Wiśniewski 1, B. Jurecki 2, Chodara, M. Jurecki 5, Jurkiewicz 2, Syprzak 2, Krajewski 3, Kubisztal 6/4, Szpera, Orzechowski.
Kary: 2 min.
Trener: Michael BIEGLER.
WĘGRY: Tatai, Mikler, Liszkai – Szollosi, T. Mocsai, Csaszar 10/2, Ivancsik 1, Harsanyi 3, Putics, Krivokapić, K. Nagy 3, L. Nagy 6, Grebenar, Vadkerti, Zubai 2, Schuch, Ancsin 2, Lekai.
Kary: 10 min.
Trener: Lajos MOCSAI.
04.01 (Brno)
Czechy – Słowacja 22:30 (12:14)
Polska – Węgry 27:27 (14:12)
05.01 (Brno)
12:15 Czechy – Węgry
14:15 Słowacja – Polska
06.01 (Hodonin)
11:15 Czechy – Polska
13:15 Słowacja – Węgry (transmisja w Polsat Sport)