7 kwietnia 2013

Biało-czerwoni zrewanżowali się Szwedom

Polska wygrała w trójmiejskiej hali Ergo Arena ze Szwecją 22:18 (12:10). Do zakończenia kwalifikacji Euro 2014 mężczyzn pozostały dwie kolejki. Biało-czerwoni 12. czerwca zagrają na wyjeździe z Holandią, a cztery dni później w Zielonej Górze podejmą Ukrainę.

Po ostatniej przegranej w Szwecji Polacy żądni byli rewanżu i zgodnie twierdzili, że reprezentacja Trzech Koron jest w zasięgu odmłodzonej kadry Biało-czerwonych. Udowodnili to w niedzielnym meczu, który dzięki znakomitej postawie w defensywie oraz skutecznej grze w ataku, wygrali 22:18. Trener Michael Biegler na pomeczowej konferencji podkreślił znakomitą atmosferę jaką stworzyli polscy kibice.

Przed spotkaniem doszło do miłej ceremonii. Przy zapełnionej do ostatniego krzesełka Ergo Arenie, podziękowania za grę w reprezentacji, upominki w postaci platery, otrzymali Artur Siódmiak, Rafał Kuptel, Damian Wleklak oraz Piotr Obrusiewicz, a Marcin Lijewski za rozegranie 250 występów w narodowych barwach.

Pierwszą bramkę spotkania, po kontrataku w drugie tempo, zdobył Mariusz Jurkiewicz. Szybką odpowiedzią było trafienie Jonasa Larholma, jednak Polacy nie pozostali dłużni. Od pierwszych minut dobre interwencje zaliczał Sławomir Szmal, natomiast atak pozycyjny opierał się na Karolu Bieleckim oraz Pawle Paczkowskim. Nasi rywale, podobnie jak w spotkaniu w Malmoe, próbowali gry z kołem lecz gospodarze byli przygotowani na taki wariant gry. Dzięki przyzwoitej obronie oraz interwencjom polskiego bramkarza, na tablicy w Ergo Arenie utrzymywał się wynik 3:2.

Szwedzi zanotowali słabszy okres gry, co momentalnie wykorzystali Biało-czerwoni. Po trafieniach Bieleckiego oraz Kuchczyńskiego było już 5:2 (12’). Gdy po podręcznikowo przeprowadzonym ataku pozycyjnym trafił Bartosz Jurecki, trener Ola Lindgren poprosił o czas. Po powrocie na parkiet kolejną bramkę zaliczył nasz obrotowy i dopiero w 14. minucie pokonany został Szmal (7:3). Nasi reprezentanci mieli dobrą okazję na powiększenie przewagi, bowiem karę dwóch minut otrzymał Kim Andersson, co już po chwili przełożyło się na wynik. Mankamentem Polaków były rzuty karne – po 20 minutach gospodarze nie wykorzystali dwóch sytuacji z linii siódmego metra.

Od tego momentu podopieczni Michaela Bieglera musieli radzić sobie w czwórkę, a był to efekt drugiej już kary Piotra Grabarczyka oraz źle przeprowadzonej zmiany, za co ukarany został Paweł Podsiadło. Sytuację uratował Adam Wiśniewski, który popisał się rzutem z drugiej linii (9:7; 21’). Sędziowie nie oszczędzali zawodników i tylko w pierwszej połowie pięciokrotnie wysyłali ich na dwuminutowy odpoczynek. Przyniosło to odzwierciedlenie w postaci wyniku, bowiem Szwedzi zniwelowali przewagę i na dwie minuty przed końcem pierwszej połowy doprowadzili do remisu (10:10). Na kilkanaście sekund do ostatniego gwizdka przechwytem popisał się Wiśniewski, karę za uderzenie w twarz Jurkiewicza otrzymał Mattias Zachrisson, a swoją kolejną bramkę zdobył Karol Bielecki.

W drugiej części meczu na parkiecie pojawili się Michał Kubisztal oraz Michał Daszek. Szwedzkiego bramkarza pokonali Bielecki oraz Wiśniewski, dzięki czemu gospodarze powrócili na czterobramkowe prowadzenie. Równie dobrze jak w pierwszej połowie prezentowała się polska defensywa – podopieczni Lindgrena trafili dopiero po siedmiu minutach. Zaporą nie do przejścia był „Kasa”, a kolejne trafienia naszych reprezentantów pozwalały im zwiększyć przewagę (16:11; 39’).

Kolejne akcje to niewykorzystane sytuacje zawodników obu drużyn. Dopiero w 44. minucie niemoc Skandynawów przełamał Johan Jakobsson. Trener Biegler desygnował do gry Pawła Podsiadłę, Kamila Syprzaka, co ani trochę nie odbiło się na jakości gry Biało-czerwonych. Chwilę później swoją pierwszą bramkę w reprezentacji zdobył Michał Daszek. Wtedy to gospodarzom ponownie przytrafił się błąd zmiany, przez co na dwie minuty kary powędrował Paweł Paczkowski. Nie przeszkodziło im to w kontynuowaniu świetnej gry i przy stanie 19:13 o czas poprosił szwedzki szkoleniowiec.

Uwagi Lindgrena przyniosły efekt w postaci dwóch trafień jego podopiecznych. Poprawiła się również defensywa gości, jednak receptą były dogrania do bardzo dobrze spisującego się Adama Wiśniewskiego (20:15; 51’). Wysoki procent skutecznych interwencji utrzymywał Sławomir Szmal, który rywali zatrzymywał nawet w kontratakach. Szwedzi wykorzystali moment dekoncentracji podopiecznych Bieglera i zmniejszyli przewagę do dwóch bramek. Spotkało się to z reakcją polskiego selekcjonera, który poprosił o przerwę na żądanie (20:17; 55’).


/Fot. G.Trzpil 5)
Ostatnie pięć minut zapowiadało więc wiele emocji. Polacy, niesieni dopingiem wspaniałej publiczności, wrócili na właściwe tory i choć przytrafiały im się błędy w ataku, to do obrony nie można było mieć żadnych zastrzeżeń. Zupełnie niewidoczny był szwedzki gwiazdor, Kim Andersson, na którego powrót liczyli wszyscy kibice reprezentacji Trzech Koron. Przy owacji na stojąco Biało-czerwoni dotrwali do samego końca i wygrywając 22:18 zdobyli kolejne punkty.

Najlepszymi zawodnikami meczu zostali wybrani Kim Andersson, chyba głównie za całokształt kariery, i niesmowity tego wieczoru Sławomir Szmal.

Biało-czerwonych wspierał m.in. Mateusz Kusznierewicz /Fot. T.Łomiński

Polska – Szwecja 22:18 (12:10)
Polska: Szmal, Wichary – Wiśniewski 7 (1), Bielecki 5, B. Jurecki 4 (1), Daszek 2, Kuchczyński 2, Jaszka 1, Jurkiewicz 1, Paczkowski, Grabarczyk, Syprzak,  Kubisztal, Podsiadło. Kary 10 min.

Szwecja: Palicka – Ekberg 4 (3), Olsson 3, Petersen 3 (3), Gottfridsson 2, Jakobsson 2, Kállman 2, Larholm 1, Nilsson 1, Barud, Karlsson, Andersson, Fahlgren, Zachrisson, Nielsen. Kary 4 min.
Sędziowali: Slave Nikolov, Gjorgji Nachevski (Macedonia). Widzów 10 000.  

SKLEP KIBICA

Kup koszulkę reprezentacji

Pin It on Pinterest