W pierwszym meczu fazy zasadniczej ME w Danii, reprezentanci Polski zmierzą się z Białorusinami. Biało-czerwoni nie mogą zlekceważyć drużyny naszych wschodnich sąsiadów, tym bardziej że przegrali z nimi na początku stycznia, podczas turnieju towarzyskiego na Węgrzech. Rywale narzekają na kontuzje, ale to wciąż bardzo groźna drużyna.
/ Fot.Norbert Barczyk (Pressfocus)
Dokładnie 3. stycznia Polacy ulegli Białorusinom 28:29 (16:13) na otwarcie Turnieju Noworocznego w węgierskim Gyongos. Siedem trafień w tym spotkaniu zanotował na swoim koncie Siergiej Rutenka, a więc największa gwiazda w białoruskich szeregach.
Trener rywali Jurij Szewcow zdaje sobie sprawę, że jego podopiecznych w kolejnej fazie czempionatu czekają trudne mecze z Polską, Francją oraz Rosją. Zapewnia jednak, że białoruski zespół nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w turnieju i będzie się starał sprawić niejedną niespodziankę.
Szkoleniowiec nie ukrywa, iż ma obecnie spore kłopoty z obsadą pozycji obrotowego.
Z jednej strony moi zawodnicy przekonali się, że możemy pokonać te drużyny. Jednak w pierwszej kolejności musimy rozwiązać swoje własne problemy. Nasi podstawowi kołowi Maxim Babichev i Aliaksandr Tsitou nie są w pełni zdrowi. Ten ostatni raczej nie wystąpi w meczu z Polakami z powodu kontuzji kolana. W tej sytuacji jego zadania przejmie Viktar Zaitsau, ale nie wiem jeszcze, kto będzie jego zmiennikiem – wyjaśnia.
Trener przyznał, iż nie ma do końca rozpracowanych rywali, gdyż zabrakło mu czasu na to, aby obserwować ich spotkania w trakcie czempionatu Starego Kontynentu.
Otrzymaliśmy już jednak zamówione przez nas materiały video i nie mamy problemów z analizą. Zresztą zespoły Polski i Rosji znamy bardzo dobrze – dodał białoruski szkoleniowiec.