Węgrzy przed meczem z Polską mieli już zapewniony udział w najlepszej czwórce turnieju. Do zawodów przystąpili bardzo rozluźnieni. Już w holu prowadzącym na boisko okrzykami próbowali zdeprymować rywali.
Postawa podopiecznych na tyle poirytowała trenera Janosza Gyurka, że już w 13 min (6:8) poprosił o przerwę na żądanie. Minuty upływały, ale dalej utrzymywało się skromne prowadzenie gospodarzy mistrzostw. Pech nie odstępował naszych obrotowych. Michał Wypych po starciu z węgierską defensywą musiał skorzystać z pomocy naszego sztabu medycznego. Madziarów na pierwsze prowadzenie (10:9) w spotkaniu wyprowadził Matyas Gyori. Do polskiej bramki wszedł Daniel Szot. Dobrą skuteczność przy rzutach z 7 metrów zachował Brukwicki, który nie pomylił się przy czterech próbach. Tymczasem prowadzenie przeszło na stronę Węgrów. I to oni mieli więcej powodów do zadowolenia po pierwszej części gry.
Po przerwie rywale szybko zdobyli trzy gole i stopniowo zaczęli kontrolować przebieg meczu. Polscy kibice na pierwsze trafienie zespołu gospodarzy musieli trochę poczekać. Biało-czerwoni uzyskali je grając w osłabieniu. Mankamentem naszej drużyny była duża liczba nałożonych kar. W 39 min wykluczeniem z gry byli zagrożeni Pietruszko i Bekisz. Węgry w tym momencie prowadzili już 22:16. W naszych szeregach dobrze na prawym skrzydle radził sobie Arkadiusz Moryto, który systematycznie przechytrzał bramkarza Imre Pasztora. Po trzecim z rzędu trafieniu Richarda Nemesa Madziarzy w 50 min objęli prowadzenie 28:19. Polski zespół rozegrał przyzwoitego spotkanie, ale było to za mało, aby pokonać Węgrów. Dla zespołu trenera Gyurka była to już piąta wygrana w turnieju,
/Fot. Barczyk/Pressfocus
POLSKA – WĘGRY 26:33 (13:15)
Grupa M2
1. WĘGRY 3 6 97:72
2. FRANCJA 3 3 90:82
3. Niemcy 3 3 81:82
4. Polska 3 0 66;98