Mariusz Jurkiewicz po raz pierwszy wystąpił w Lidze Mistrzów sezonu 2014/2015 / Fot. R. Oeksiewicz Pressfocus
Manolo Cadenas dobrze przygotował drużynę
Na przebieg meczu duży wpływ miała dobra postawa obu bramkarzy. Gospodarzy często z różnych opresji ratował Rodrigo Corrales. Po drugiej stronie boiska refleksem popisywał się doświadczony Kasper Hvidt. Początkowo „Nafciarze” punktowali z koła, gdzie panował Kamil Syprzak. Z czasem rywale zorientowali się w tych zagraniach i nasz reprezentacyjny obrotowy był ocinany od podań. Z każdą minutą coraz śmielej poczynał sobie Mariusz Jurkiewicz, któremu długa przerwa spowodowana kontuzją utrudniała precyzyjność rzutów. Mankamentem gospodarzy była niestety zbytnia niefrasobliwość w defensywie. Po prostu przeciwnicy zbyt łatwo i szybko zdobywali bramki. Oczywiście Kim Andersson i Bo Spellerberg to od lat uznane firmy, ale do ich pilnowania można mieć zastrzeżenia.
Na boisku uprzejmości nie było
Płocczanie w drugiej połowie dalej grali z ogromnym poświęceniem. To po ich rzutach gracze KIF Kolding musieli zazwyczaj niwelować straty. Tak było do stanu 26:26. Wówczas karę po starciu z Andressonem otrzymał Syprzak. Zegar w tym momencie wskazywał niewiele ponad trzy minuty gry do finałowej syreny. Co prawda po tej potyczce Szwed doznał kontuzji palca i opuścił parkiet, ale jego koledzy grając w przewadze rzucili dwie kolejne bramki. Goście wypracowanej zaliczki nie pozwolili już sobie odebrać i umocnili się na pozycji lidera. Wiśle szczęścia, bo o zaangażowanie ich zawodników można być spokojnym, przyjdzie szukać w następnych meczach. Najbliższa nadarzy się 23 listopada. Będzie to jednocześnie okazja do zastopowania złej passy z kopenhaskim zespołem.
Ostatnie słowo należało do gości
ORLEN WISŁA Płock – KIF KOLDING KOPENHAGA 28:29 (15:14)