Wiadomo, że po ostatnich mistrzostwach świata wiele osób pokłada w nas nadzieje. Może to z tyłu głowy siedzi? Że nie lubimy zawodzić naszych kibiców. Nie lubimy zawodzić przede wszystkim siebie. Musimy znowu tworzyć kolektyw – opowiada reprezentacyjna bramkarka, Małgorzata Gapska odpytywana na okoliczność boju z Rosją. Stawką awans do drugiej fazy mistrzostw Europy.
Proszę wymienić dobre elementy waszej gry. Które będą podstawą do zbudowania bazy prowadzącej do zwycięstwa w ostatnim meczu grupowym z Rosją.
Na pewno można by się złapać, choć tonący brzytwy się chwyta, drugiej połowy spotkania z Węgrami. Pokazałyśmy, że można z nimi powalczyć. Zbliżyć się wynikowo, pomimo dużej różnicy bramkowej. Wówczas trochę się podniosłyśmy i pokazałyśmy, że możemy. Niemniej jednak jest nam bardzo ciężko, bo w tym momencie jesteśmy na kolanach. Ten dzień przed meczem powinniśmy spędzić jako podbudowujący siebie nawzajem. Właśnie trzeba postarać się wyciągać jak najwięcej tych dobrych rzeczy i wymazać te złe. Ciągle jest szansa i nie wolno o tym zapominać. To, że były dwa słabsze mecze nie oznacza wcale, że ten trzeci będzie kluczowy.
/ Fot. N. Barczyk (Pressfocus)
Teraz nie można doprowadzić do sytuacji, że w trakcie gry macie minus dziesięć bramek na koncie.
Nikt niczego nie odpuszczał. Tak się wydarzyło, a nie inaczej. Byłyśmy bardzo dobrze zmobilizowane, zmotywowane. Wzajemnie się poklepywałyśmy. Była dobra atmosfera. Boisko pokazało jednak co innego. Jesteśmy tego świadome i musimy to przyjąć po męsku.
A nie jest przypadkiem tak, na co zwróciła uwagę Karolina Kudłacz, że możecie być za bardzo zmotywowane. To potem przeszkadza.
Wiadomo, że po ostatnich mistrzostwach świata wiele osób pokłada w nas nadzieje. Może to z tyłu głowy siedzi? Że nie lubimy zawodzić naszych kibiców. Nie lubimy zawodzić przede wszystkim siebie. Każda z nas chciałaby jak najlepiej, dołożyć cegiełkę do wyniku. Nie idzie tak jak byśmy chciały.
Po meczu z Węgrami rozpoczęła się akcja pod tytułem Rosja. Czy już taktycznie zaczęłyście się do tego przygotowywać?
Na razie jesteśmy po ciężkiej nocy i „żałoba” jeszcze trwa. Po briefingu z dziennikarzami, jak wyjdziemy z sali, musimy odciąć się totalnie. Wykorzystać te materiały, a mamy ich naprawdę dużo. Przypomnieć sobie, że potrafimy dobrze grać w piłkę ręczną i wierzyć w to. Mamy świetne zawodniczki, ale musimy tworzyć kolektyw. Nasza siła polegała na tym, że wszystkie gramy mocno, a nie każda indywidualnie powinna coś zrobić.
Nie grała pani w ostatnim meczu przeciw Rosji (w 2012 r. w Kwidzynie), ale to spotkania z pewnością oglądała nieraz.
Rosyjska piłka ręczna polega na sile. Nie lubimy takich przeciwników jak Hiszpania, która gra szybką piłkę i jest dużo ruchu. Może Rosja, jako rywal, nam przypasuje. Pamiętam ten mecz, gdzie Iza Czarna (Prudzienica) miała fantastyczne zawody. Życzyłabym sobie, aby powtórzyła taki występ.
Czy taki ekspresyjny trener, jakim jest Jewgienij Trefiłow, robi na pani wrażenie?
Bardziej przyzwyczaiłyśmy się już do modelu skandynawskiego. Nie znaczy to wcale, że Kim Rasmussen nie potrafi krzyknąć, tupnąć lub nawet skarcić wzrokiem. Tak, zdecydowanie bardziej odpowiada nam styl skandynawski. Przede wszystkim jesteśmy ludźmi i nie zapominajmy o tym.
Trener Rasmussen jest wymagający, ale sprawiedliwy.
Dokładnie.
Marek Skorupski