26 stycznia 2015

Mamy ćwierćfinał!

Polska wygrała ze Szwecją 24:20 (10:11) mecz 1/8 finałów mistrzostw świata. Najlepszym zawodnikiem spotkania wybrano Michała Jureckiego. W środowym ćwierćfinale rywalem Biało-czerwonych będzie Chorwacja. Awans praktycznie zapewnia udział w jednym z turniejów kwalifikacyjnych do IO Rio de Janeiro 2016.
Andrzej Rojewski przyznał przed meczem, że z Bundesligi zna doskonale szwedzkich bramkarzy: Mattiasa Anderssona (Flensburg-Handewitt), Johana Sjostranda (THW Kiel) i nieobecnego w Katarze Andreasa Palickę (również THW Kiel). Ma na nich sposób, ale o szczegółach nie chciał rozmawiać.

– Szwedzi mają dużo świetnych zawodników, ale trudno nastawiać się na jedną osobę. Liderami na pewno są Kim Andersson i obrotowy Andreas Nilsson. Atak pozycyjny nie jest ich silną stronę, ale w obronie są trudni do przejścia – ocenił. Jak się okazało kontuzja Kima Anderssona jest na tyle poważna, że sztab szkoleniowy w drugim kolejnym spotkaniu nie zdecydował się na jego grę.

Nasza drużyna walkę o ćwierćfinał ze Szwedami potraktowała bardzo poważnie. Wieczorem, który poprzedzał mecz, nasi zawodnicy zebrali się w hotelu i długo omawiali taktykę na rywali.
Polacy spotkanie rozpoczęli w składzie: Szmal, Krajewski, M. Jurecki, Jurkiewicz, Syprzak, Rojewski, Daszek. Na koło na zamianę do obrony wchodził Grabarczyk.

Pierwsi gola rzucili Szwedzi. Lukas Karlsson posłał piłkę pod poprzeczkę. Jego kolega z drużyny, bramkarz Andersson, bez trudy zastopował dwie akcje Biało-czerwonych. Dopiero drugie trafienie Michała Daszka zostało uznane przez sędziów. Za pierwszym razem dopatrzyli się przekroczenia linii pola bramkowego. 
Solidne defensywy obu zespołów przyczyniły się do tego, że w 12 min był remis 3:3. W tym momencie na boisku pojawił się Karol Bielecki. Okres gry w osłabieniu nasz zespół wygrał 2:1 po trafieniach „Koli”. Po trzecim golu naszego rozgrywającego Polacy objęli prowadzenie 6:5. Przewagę powiększył Daszek. W bramce doskonale spisywał się Szmal. Sposobu na niego nie znalazł nawet z karnego Niklas Ekberg. Przy rzucie z 7 metrów nie pomylił się za to Bartosz Jurecki i nasze prowadzenie wzrosło do 8:5.

Częste zmiany w składach wymuszało tempo i trudy spotkania. Szwedzi po dwóch golach „wrócili” do gry. Biało-czerwoni rzucili bramkę, grając nawet w podwójnym osłabieniu. Tuż przed przerwą rywale zdołali wyjść na prowadzenie. Trzeba przyznać, że były to dość łatwo zdobyte bramki – po zgubieniu piłki w ataku przez Polaków. Bramka do szatni, starszego z braci Jureckich, podtrzymała duże szanse Polaków na końcowy sukces. W tym momencie bliżej najlepszej ósemki turnieju byli jednak Skandynawowie.

Dziwnie decyzje wydawała para słoweńskich arbitrów. Przeważnie było one niekorzystne dla naszego zespołu. Zacięte walka trwała dalej. W 37 min utrzymywała się minimalna przewaga Szwedów z pierwszej połowy. Do kolejnego remisu (14:14) z karnego doprowadził Bartosz Jurecki. Po chwili mogliśmy prowadzić, ale Daszek nie wykorzystał sytuacji sam na sam. Podobne zadanie wykonał za to drugi ze skrzydłowych. Wiśniewski posłał precyzyjnie piłkę w górny róg bramki. Z dwubramkowej przewagi nic nie wyszło, gdyż Daszek ponowie w fatalny sposób zmarnował kontrę.

Na początku ostatniego kwadransa drugą karę otrzymał filar szwedzkiej defensywy, Andreas Nilsson. Szybko nastąpiła rehabilitacja Daszka, a po następnym trafieniu Wiśniewskiego Polska prowadziła 17:15. Dobra passa zespołu trwała. Bartosz Jurecki wykorzystał trzecią „siódemkę. Szmal zaliczał najlepszy występ w turnieju. 

„Jeszcze jeden, jeszcze jeden” – nieustannie dobiegało z trybun. Po prostej stracie piłki w ataku trener Michael Biegler nie wytrzymał i w 54 min poprosił o czas. Szmal wyjściem z bramki do linii środkowej zażegnał kolejną kontrę, a Rojewski podwyższył na 20:18. W doskonałej sytuacji znalazł się Michał Jurecki. Andersson sobie tylko znanym sposobem obronił nogą. Kara dla Viktora Ostluda zredukowała szeregi rywali. Młodszy z Jureckich trafił do siatki, ale nastąpiła szybka odpowiedź przeciwnika. Jego brat dalej nie mylił się z karnych. Jak się okazało Szwedzi w czterech też potrafili rzucać celnie. Wycofanie bramkarza nic im nie pomogło. Mattias Zacharisson posłał piłkę obok słupka.  

/ Fot. J. Gucma ZPRP

49 sek przed końcem połowy Biegler wykorzystał przerwę na żądanie. W ostatniej akcji Szwedzi stracili piłkę w ataku. Popędził z nią Jurkiewicz, który przypieczętował jakże cenną wygraną, równoznaczną z awansem do ćwierćfinałów. Tam na Polaków czekają już Chorwaci.

POLSKA – SZWECJA 24:20 (10:11)

Polska: Szmal, Wyszomirski – Krajewski, Orzechowski, Bielecki 3, Rojewski 1, Wiśniewski 3, B. Jurecki 5, M. Jurecki 5, Grabarczyk, Jurkiewicz 2, Masłowski, Syprzak 1, Daszek 4, Szyba, Chrapkowski. Kary 6 min. Trener Biegler.
Szwecja: M. Andersson, Sjoestrand – Persson, Olsson 3, K. Andersson, Kallman 4, L. Karlsson 1, Ekberg 2, T. Karlsson, Fahlgren, Petersen 5, Barud, Oslund 2, Zachrisson 1, Nilsson 2, Nielsen. Kary 12 min. Trenerzy: Olsson i Lindgren.
Sędziowali: Krstić, Ljubić (Słowenia). Widzów 1500.

SKLEP KIBICA

Kup koszulkę reprezentacji

Pin It on Pinterest