– Brak Kima Anderssona był dużym osłabieniem dla Szwedów. Nasza obrona szczelnie stała, a dodatkowo z tyłu mieliśmy Sławka Szmala. Bronił, pomagał nam. W ataku może było parę błędów, ale staraliśmy się szanować piłkę. Dziś świętujemy, a jutro zaczynamy nową pracę – podsumował Bartosz Jurecki.
Adam Wiśniewski Radość wielka. Dwa dni temu mówiłem, aby limit pecha został wykorzystany. I tak się stało. Po ciężkiej walce wygraliśmy. Gramy dalej. Awans do ćwierćfinału prawie nam zapewnia miejsce w kwalifikacjach olimpijskich. To jest dla nas bardzo ważne. Mieliśmy zacieśnić środek obrony i może puścić trochę skrzydłowych. Zostawić serce na boisku. Szwedzi nie mogli się przebić przez naszą obronę. W ataku znowu trochę pograliśmy falami. Myślę, że to my w tych ważniejszych momentach zachowaliśmy dużo więcej „zimnej głowy”. Byliśmy przygotowani na grę Kima Anderssona. Dziś bramka dobrze, obrona, dobrze, w ataku powychodziło co trzeba. Tylko się cieszyć.
/Fot. N. Barczyk Pressfocus
Bartosz Jurecki: Brak Kima Anderssona był dużym osłabieniem dla Szwedów. Nasza obrona szczelnie stała, a dodatkowo z tyłu mieliśmy Sławka Szmala. Bronił, pomagał nam. W ataku może było parę błędów, ale staraliśmy się szanować piłkę. Dziś świętujemy, a jutro zaczynamy nową pracę. Może ten mecz nie był optymalny w naszym wykonaniu, ale wola walki i serducho, które zostawiliśmy na boisku, to było to co przesądziło o wygranej. Karne? Wychodzę i rzucam. Sędziowie? Wygraliśmy i nie ma co gadać. Dzisiaj grała drużyna i niech ta drużyna zostanie do samego końca.
Chorwacja? To bardzo ciężki rywal. Już słyszałem, że przegraliśmy z nimi ostatnie pięć spotkań. W tym meczu musimy dać z siebie jeszcze więcej. Spotkanie z Brazylią pokazało, że nie są nie do ugryzienia.
Jacek Będzikowski: Mecz lepiej wytrzymaliśmy kondycyjnie. Mieliśmy więcej atutów. Cieszymy się, że jesteśmy w najlepszej ósemce mistrzostw świata. Trzeba pokłonić się drużynie, że była w trudnej sytuacji kadrowej i podniosła się z tego. Cały czas wierzyliśmy, że potrafimy z nimi wygrać. W końcówce włączyliśmy, kolejny, ostatni bieg i udało się.
Kamil Syprzak: Zadanie na kole dziś było niesamowicie ciężkie. Latałem tam jak głupi, robiłem zamieszenie. Obydwie drużyny zagrały dobrze w obronie. Bramkarze zagrali wyśmienity mecz. Byliśmy troszeczkę lepsi. Myślałem, że więcej piłek uda mi się wywalczyć. Przyznaję rywale dobrze bronili. Udało mi się zrobić kilka odsłon, wywalczy więcej miejsca dla kumpli.